Foto: Screen TVN24

Oceny debat są równie rytualne i przewidywalne, jak same debaty, jednak tym razem było nieco inaczej. Dużym zaskoczeniem okazała się formuła debaty, bo opierała się na pytaniach zadawanych kandydatom na prezydenta przez samych kandydatów, a nie przez dziennikarzy. Każdy z nich mógł zadać trzy pytania, ale trzem różnym oponentom. Dodatkowo jeden kandydat był wylosowany, czyli niejako przydzielony do odpytania. Początkowo mogło się to wydawać odrobinę dziwne, jednak w praktyce zdziałało więcej niż dobrze.

Przede wszystkim nie usłyszeliśmy ani jednego pytania w stylu, jaka będzie pierwsza ustawa, którą pan podpisze albo do jakiej stolicy pan się wybierze podczas pierwszej wizyty zagranicznej. Fakt, że tak się stało nie świadczy najlepiej o dziennikarzach, ale na tym nie koniec korzyści z przyjętej formuły debaty. Politycy wybierali najchętniej swoich bezpośrednich rywali i dzięki temu kandydaci o znikomym poparciu praktycznie nie zaistnieli. Wyjątek stanowił Maciej Maciak tyle, że był to wyjątek wyjątkowo żenujący i panu Maciakowi powinny przyjrzeć się służby poczynając od sprawdzenia kto to w ogóle jest, kończąc na finansowaniu kampanii i zbieraniu podpisów, bo jakim cudem ktoś taki bez trudu zebrał 100 tysięcy podpisów jest wielką zagadką.

Sporo zamieszania wywołał też Grzegorz Braun, swoim zwyczajem znów postanowił przesunąć granicę politycznej niepoprawności, żeby wywołać aferę. Cel osiągnął, w tym sensie, że mówi się o Braunie dużo i głośno, ale przełożenie na wyniki wyborcze może być dokładnie odwrotne, czyli ciche i małe. Po raz trzeci zobaczyliśmy też happening z flagą,m sięgnął po nią Rafał Trzaskowski, ale nie zrobiło to żadnej różnicy w debacie i znacznie lepiej w tej kategorii wypadł Sławomir Mentzen, który zrobił sobie selfie z Szymonem Hołownią, co rzecz jasna było nawiązaniem do „afery watykańskiej”. W sumie była to jedna z ciekawszych debat, jaką Polacy mogli obejrzeć w ostatnich latach i jak zawsze każdy sztab widział tylko jednego zwycięzcę.

Politycy niczym nie zaskoczyli, Mateusz Morawiecki napisał o podwójnym nokaucie Trzaskowskiego, Donald Tusk o zwycięstwie Trzaskowskiego i to nad wszystkimi, a Szymon Hołownia zwyczajowo pochwalił sam siebie. Prawie identycznie zachowali się dyżurni eksperci, którzy dawno przestali ukrywać swoje preferencje polityczne. Związani z Platformą Obywatelską politolodzy i socjolodzy mówili o zdecydowanym zwycięstwie Rafała Trzaskowskiego, po drugiej stronie tych samych naukowych barykad zwycięzcą ogłoszono Karola Nawrockiego. Tradycyjnie werdykty te zostały obwieszczone na odpowiednich antenach i łamach medialnych, według wyżej opisanego klucza.

Zdarzył się jednak pewien bardzo spektakularny wyjątek, który błyskawicznie przeniósł się do Internetu i w takim samym tempie stał się hitem.

Dr Karolina Wigura, znana z lewicowo-liberalnych sympatii, wielokrotnie gościła w studiu TVN24 i była murowaną kandydatką do wygłoszenia poprawnej politycznie oceny, tymczasem wprawiła w osłupienie Monikę Olejnik i Sławomira Sierakowskiego. Z całą pewnością ta ocena jest najcenniejsza dla Karola Nawrockiego, bo została wygłoszona przez politycznego przeciwnika, a nawet wroga i to jest jednocześnie najlepsze podsumowanie tej zaskakującej debaty.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!