Foto: https://gryfinska.pl/

Nie ma takiego liczydła i nawet kalkulatora, który byłby w stanie policzyć wszystkie paradoksy i zwyczajne głupoty produkowane przez lewicowych ideologów oraz wyznawców. Jednak dla przykładu można przywołać te najbardziej zabawne, na przykład prokreacyjną wypowiedź prof. Moniki Płatek o tym, że w związkach jednopłciowych rodzi się więcej dzieci niż w związkach heteroseksualnych. Gdy takie niedorzeczności wypowiada osoba z tytułem profesorskim, to mniej wykształconym lewicowcom nie pozostaje nic innego, jak zaufać nauce i ekspertom.

Podobnie sprawy się mają w kwestii „zeroemisyjności” CO2, co samo w sobie jest absurdem niemożliwym do zrealizowania w modelu teoretycznym, o ile wcześniej lewicowa ludzkość nie wycięłaby wszystkich drzew i wszelkiej roślinności, a do tego zabroniła oddychać. Cały problem, czy też mechanizm, polega jednak na tym, że tu nie o mądrość, wiedzę i naukę chodzi, ale o politykę, biznes i ideologię. W takiej mętnej wodzie można pływać do woli i zbijać wszystkie wyżej wymienione kapitały, niespecjalnie się przejmując przestrzeganiem surowych zasad związanych z emisją CO2.

Wielu zawodników i zawodniczek lewicowych mogłoby zostać mistrzami olimpijskim na krytym i otwarty basenie, gdyby się odbywały zawody pływackie w mętnej wodzie. Spośród szerokiego grona kandydatów, jedną zawodniczkę można wyróżnić w sposób szczególny. Katarzyna Kotula znana jest z niezwykle postępowego stylu bycia, a na politycznych sztandarach ma wszystko, co charakteryzuje lewicę: aborcję, eutanazję, związki partnerskie, świeckie państwo i zielony ład. I chciałoby się powiedzieć, że pięknie to wygląda, ale na papierze, niestety nawet na papierze nie wygląda dobrze. Użytkownik portalu „X znany z publikowania statystyk dotyczących polityków, popełnił taki oto wpis:

Powyższe dane dotyczą aktywności kobiety, w dodatku „polityczki”, zatem nie wypada napisać, że pani Katarzyna Kotula zostawia za sobą ślad węglowy jak stary diesel z wyciętym katalizatorem, ale jakoś na ten brak konsekwencji wypada zwrócić uwagę. Ideowi poprzednicy pani Katarzyny Kotuli walczyli o pokój za pomocą czołgów i głowic atomowych. Umęczeni walką o pokój, zasłużenie regenerowali organizmy zaopatrując się w sklepach za żółtymi firankami, a niewdzięcznemu proletariatowi reglamentowali żywność.

Nie może zatem dziwić, że spadkobiercy „tradycyjnej” lewicy podtrzymują historyczne nawyki napędzane hipokryzją i bezczelnością. Ktokolwiek liczy, że towarzyszka „ministra” Katarzyna Kotula przestanie latać i jeździć maszynami emitującymi CO2, ten na pewno nie widział jak towarzysze sekretarze z obrzydzeniem opływali w imperialistyczne dostatki, pili whisky, palili cygara, a żony, synów i córki wysyłali do paryskich domów mody. Co wolno towarzyszom i towarzyszkom, to nie tobie ludu pracujący miast i wsi!

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!