Foto:

Wymiana logo w instytucjach państwowych i samorządowych to temat na pracę doktorską, bo magisterska jest zbyt wąską formułą. Cechą naczelną tej produkcji jest niemal stuprocentowa pewność, że stara dobra heraldyka zostanie zastąpiona jakimś abstrakcyjnym bohomazem, który wyłącznie przez „artystę” i zleceniodawców zostanie okrzyknięty sztuką. Tak też się stało w 2004 roku, gdy za jedyne 195 000 zł Warszawa zafundowała sobie „nowoczesne” i „artystyczne” logo autorstwa agencji Brand Nature Acces “Zakochaj się w Warszawie”.

Redakcja PatrzyMY.pl kompletnie nie zna się na współczesnej sztuce, dlatego pominie milczeniem to, co widać powyżej, ale jednocześnie wyrazi olbrzymie zdziwienie, tym co widać poniżej.

Tak wygląda nowe logo Warszawy i nie potrzebna jest żadna znajomość sztuki, starodawnej i tej współczesnej, żeby natychmiast uruchomić proste skojarzenie – warszawska Syrenka! Trzeba było osiemnastu lat, aby władze stolice zrozumiały, czym jest znak rozpoznawczy i chociaż nadal pozostaje tajemnicą po co komu logo Warszawy, skoro istnieje stary poczciwy herb utrzymany w podobnej stylistyce, to jednak trzeba przyznać, że oczy odpoczywają.

Czego nie jest w stanie pojąć obywatel, czy mieszkaniec, to bez trudu wyjaśni urzędnik.

O konieczności wymiany znaku zdecydowało kilka czynników. Przede wszystkim przestał on odpowiadać na aktualne potrzeby komunikacyjne miasta stołecznego Warszawy. Nie sposób mówić o tematach trudnych, takich jak pandemia czy wojna, jednocześnie oznaczając je kolorowym znakiem z radosnym hasłem. Przez ostatnie lata zmieniły się trendy graficzne, a znak stolicy stał się nieatrakcyjny i nienowoczesny. Jego słabą stroną była także mała czytelność – stanowisko ratusza.

Brawo! Gdyby nie wojna i pandemia, to w życiu by się warszawski magistrat nie zorientował, że „sztuka współczesna” z 2004 roku, na którą poszła gruba kasa, to tak naprawdę plama na ścianie albo na bluzce po upadku sałatki warzywnej z widelca. Pozostaje jeszcze wyjaśnić dwie tajemnice. Po pierwsze za co artysta wziął 150 000 zł, skoro ci sami urzędnicy mówią niemal wprost, że logo jest kopią historycznego herbu miasta, zaprojektowanego w 1938 roku przez Szczęsnego Kwartę?

Bazowaliśmy na rozwiązaniu, które w naturalny sposób wpisze się w identyfikację miasta. Nie chcieliśmy tworzyć nowych, abstrakcyjnych form, do których warszawiacy musieliby przyzwyczajać się od nowa. Zależy nam, aby komunikacja wizualna Warszawy była dla wszystkich odbiorców czytelna i spójna– oświadczenie dyrektor Biura Marketingu Miasta Katarzyny Sokołowskiej.

Po drugie artysta i warszawscy urzędnicy twierdzą, że warszawska Syrenka w nowej wersji ma profil polskiej noblistki Marii Skłodowskiej-Curie. Redakcja PatrzyMY.pl ufunduje specjalną nagrodę pierwszemu Czytelnikowi, który wskaże na obrazku miejsce, gdzie tego profilu należy szukać.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!