Foto: Paweł Supernak / PAP

Od wczoraj przez media przetaczała się sensacyjna wiadomość, że Donald Tusk dziś ogłosi pełną akceptację dla projektu CPK. Doświadczeni obserwatorzy polskiej sceny politycznej, jak również zachowań Tuska i fanatycznej grupy jego zwolenników, poddawali w wątpliwość tę rewelację medialną i mieli rację. Podobna wolta w żaden sposób nie kleiła się z toporną kampanią Koalicji Obywatelskiej, która jest nastawiona wyłącznie na twardy elektorat.

CPK dla wiernego elektoratu KO to projekt skażony „pisizmem” i choćby miało to Polsce, czyli również im, przynieść miliardowe zyski, to skrajnie wysoki poziom nienawiści nie pozwala na jakiekolwiek racjonalne myślenie. Dodatkowo Donald Tusk zaliczył totalną porażkę frekwencyjną na wiecu „4 czerwca”, co przyznają nawet przyjazne media i eksperci. W takich okolicznościach desperacka próba przyciągnięcia elektoratu środka, poprzez rzucenie kiełbasy wyborczej z napisem CPK, byłaby podwójnie ryzykowna.

Wyborcy kierujący się merytoryczną argumentacją odczytaliby to jednoznacznie, jako kampanijną obietnicę z tej samej półki, co 100 konkretów w 100 dni. Z kolei mobilizacja żelaznego elektoratu straciłaby zdecydowanie na sile. Gdyby nagle „pisowskie” CPK okazało się dobrym pomysłem, kilka milionów „Silnych Razem” musiałoby sobie odgryzać języki. Dlatego też ostatecznie Tusk zrobił to, co robi zawsze, potraktował jedną z najważniejszych inwestycji w Polsce jako narzędzie propagandowe i nie złożył żadnej konkretnej deklaracji:

Pełna prezentacja przyszłości – nie tego skrótu CPK, tylko przedsięwzięć kolejowych, lotniczych, lotniskowych w Polsce – będzie przedstawiona w szczegółach jeszcze w czerwcu. (…) Odpowiedzialni za to ministrowie wiedzą, że w czerwcu opinia publiczna, wszyscy zainteresowani poznają nasze plany i to w szczegółach, w detalach (…), tak żebyście państwo zobaczyli wszystko jak pod mikroskopem, jaka przyszłość czeka tę inwestycję – powiedział dziś Donald Tusk na konferencji prasowej.

Gdy politycy nie wiedzą jak wybrnąć z trudnego położenia, to zaczynają mówić o „pracach na odcinku”, zmieniają szyldy projektów i powołują komisarzy do spraw specjalnych. Donald Tusk w tej dziedzinie mógłby się doktoryzować i jak się już zorientował, że na CPK nie ugra nic w kontekście wyborów europejskich, a do tego może wiele stracić, to zaczął kluczyć i uciekać w dywagacje. I byłoby to jak zawsze zabawne, ale mówimy o projekcie niezbędnym dla Polski i wartym setki miliardów złotych.

Za cztery dni przekonamy się na ile agresywna kampania prowadzona przez KO, w której nie znajdziemy ani jednego elementu programu dla Polski, była skuteczna. Póki co zwraca uwagę bardzo charakterystyczna cecha propagandy Donalda Tuska. Na wczorajszym wiecu lider KO nie wspomniał słowem o kandydatach KO, za to większość wystąpienia poświęcił kandydatom PiS. Po sześciu miesiącach władzy partia Donalda Tuska nadal nie potrafi zdobyć przewagi nad konkurencją i w najlepszym wypadku remisuje z PiS.

Taka sytuacja w Polsce nie miała miejsca od blisko 20 lat. Zarówno PO w 2007 roku, jak i PiS w 2015 roku zdecydowanie powiększały przewagę nad konkurencją, gdy przechodziły z opozycji do rządu. Obecnie KO nie tylko nie zyskuje w stosunku do wyniku wyborów parlamentarnych, ale traci, przynajmniej tak to wygląda w sondażach przedwyborczych, co ostatecznie zweryfikuje najbliższy niedzielny wieczór.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!