Kłamstwo ma krótkie nogi, ale przy propagandzie Donalda Tuska nogi kłamstwa wyglądają jak szczudła. Właściwie Polacy mogą bazować na pewnej rutynie, jeśli premier mówi „A”, to widomym jest, że życie pokaże nie „B”, tylko „Z”, czyli całkowite przeciwieństwo. Prawidłowość ta działa niemal zawsze i ostatni raz została zweryfikowana zaledwie w kilka dni. W poniedziałek 10 lutego 2025 roku, Donald Tusk przemówił na Giełdzie Papierów Wartościowych i tam obiecał, że Polska stanie się rajem inwestycyjnym, a wartość inwestycji w roku bieżącym przekroczy 650 miliardów.

Kilka dni później, lider „koalicji 13 grudnia”, swoim zwyczajem nagrał prowokujące filmiki na portalu „X” i w podobnym stylu wypowiadał się dla mediów.

Wszystkim marudom miało zrobić się łyso i jeszcze do tego z rękawa wypadały następne asy. Donald Tusk zapowiedział, że w najbliższych dniach odbędzie szereg spotkań z potęgami światowymi w branży IT i rzeczywiście lista wyglądała imponująco: IBM, Microsoft, Google, Amazon. Czyżby tym razem nastąpił wyjątek od reguły i zamiast standardowej propagandy Polacy ujrzą krzemową dolinę nad Wisłą. Nic z tych rzeczy, smutnej tradycji stało się zadość i co więcej skala rozdźwięku pomiędzy planami i realizacją nastraja depresyjnie. Z 650 miliardów zrobiło się 5 milionów dolarów i to nie w rok, ale w przeciągu 5 lat, no i nie dla wszystkich Polaków, tylko dla miliona.

W ten sposób przyczynimy się do wzrostu PKB Polski o 8 proc. Przeznaczymy na szkolenia w zakresie umiejętności cyfrowych w Polsce 5 mln dolarów w ciągu najbliższych pięciu lat – oświadczył szef Alphabet i Google Sundar Pichai po spotkaniu z premierem Tuskiem.

Internet parsknął atawistycznym śmiechem, ale pojawiły się też skrupulatne wyliczenia na przykład takie, że wybrańcy przez najbliższy czas dostaną po 5 dolarów na głowę. Trudno odgadnąć na co liczył Donald Tusk wychodząc na wspólną konferencję z szefem Google i gdyby nawet chodziło o zwyczajowe milczenie przechylnych mediów, to przecież średnio rozgarnięty człowiek mógł się domyślić, że opinia publiczna zrobi sobie z tego jeden wielki kabaret. Prawdopodobnie taką też zawarto umowę, że obaj panowie wspólnie obwieszczą Polakom interes życia i chociaż ten przypomina przysłowiowe paciorki, to z drugiej strony groził dyplomatyczny zgrzyt.

Naturalnie zjadą się optymiści, którzy będą mówić o incydencie, mało istotnym w skali globalnych inwestycji, ale po pierwsze niewielu znajdą słuchaczy, poza najbardziej fanatycznym elektoratem Donalda Tuska. Po drugie absolutnie nic nie wskazuje na to, aby pozostałe firmy miały postąpić inaczej, za to wszystko wskazuje, że pan Tusk chciał urządzić sobie następne propagandowe czary mary pod tytułem: „Z kim on to nie rozmawiał, czego nie załatwił i jak bardzo wszyscy się z nim liczą”. Niektórzy analitycy, przeważnie naiwni albo usłużni, obwieszczali też nowe otwarcie w kampanii Rafała Trzaskowskiego.

W założeniu cały ten spektakl od GPW po rozmowy z gigantami IT miał pokazać jak sprawcza jest Koalicja Obywatelska i jej liderzy, patrz przewodniczący Donald Tusk oraz wiceprzewodniczący Rafał Trzaskowski. Po tym, co się wydarzyło nikt poważny nie może mieć wątpliwości, że Donald Tusk pokazał wyłącznie „wiarygodność” Donalda Tuska, natomiast Rafał Trzaskowski, tym razem mimo woli przypomniał, że jego kompania jest wierną kopią kampanii Bronisława Komorowskiego.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

2 KOMENTARZE

  1. Umowa z google jest ściśle tajna bo strategiczna, dlatego Tusk nie może powiedzieć ile dokładnie miliardów jest w grze.

    Pierwsze żądanie organizacji pracodawców w sprawie zmiany przepisów, to skasowanie paragrafu przeciw mafii vat.