Z każdej tragedii można wyciągnąć jakieś pocieszenie, choćby tragiczne i takie okoliczności stworzyły się po, miejmy nadzieję nieudanym, zamachu na premiera Słowacji. Media słowackie podają, że do premiera Roberta Fico strzelał 71 Juraj Ciotula, poeta i członek Klubu Literackiego Tęcza. Jak tylko ustalono tożsamość sprawcy, dziennikarze zawodowi i amatorscy zaczęli przekopywać Internet w poszukiwaniu politycznych i ideologicznych powiązań, natomiast politycy niemal od pierwszej chwili zaczęli się przerzucać odpowiedzialnością za ten skrajny przejaw agresji.
Skąd my to znamy? Oczywiście z naszego podwórka i tak wygląda to tragiczne pocieszenie, okazuje się, że nie jesteśmy sami na świecie i wszędzie dzieje się mniej więcej to samo. Słowacy mają teraz swoje problemy, ale te problemy w rzeczywistości są globalne. W Polsce słowacki dramat w ułamku sekundy wywołał schematyczne skojarzenia i analogie. Jedni mówią o Cybie, który zabił działacza PiS Marka Rosiaka, drudzy o prezydencie Pawle Adamowiczu którego „zabiła pisowska szczujnia”. W całym tym ponurym rytualne nie brakuje też opinii ekspertów, oni z kolei mnożą teorie, prawie bez żadnej wiedzy na temat okoliczności zdarzenia, ale coś w mediach trzeba sprzedawać.
Co do jednego wszyscy są jednak zgodni i jednym głosem krzyczą, że Roberta Fico zaatakowała polaryzacja napędzająca mowę nienawiści. Politycy i wyborcy po obu stronach sporu politycznego, media wszelkiej maści i tacy sami eksperci, mówią o polaryzacji i podgrzewaniu atmosfery, jednocześnie polaryzują i podgrzewają. Tak ten samonapędzający się mechanizm funkcjonuje i nikt go nie zatrzyma, przeciwnie on się dopiero rozpędza i nabiera właściwego tempa. Jeszcze dziś główne postaci z politycznego świecznika zachowują powściągliwość i nawet Donald Tusk, który ostatnio prowokuje na przyśpieszonych obrotach, zapomniał jak szydził z Roberta Fico i teraz „myślami jest z Robertem”.
Shocking news from Slovakia. Robert, my thoughts are with you in this very difficult moment.
— Donald Tusk (@donaldtusk) May 15, 2024
Ale już jutro i Tusk i wszyscy startujący w wyborach do Parlamentu Europejskiego rzucą się na tę świeżą krew i będą chłeptać bez ograniczeń. Znamy to ze starych dziejów i historii najnowszej, wszak nad grobem Adamowicza najwięcej było żałobników „ośmiogwiazdkowych”, po tragedii smoleńskiej strzelały kapsle od „zimnych Lechów”, a Cybę też eksploatowano jak „Für Deutschland”. Taka jest natura stada i zwłaszcza natury politycznego stada zmienić się nie da. Czeka nas w najbliższym czasie kolejny festyn hipokryzji, tańców na grobach i rzecz jasna spadnie lawina frazesów z polaryzacją i mową nienawiści w rolach głównych. Za tydzień, góra dwa tygodnie będzie się można rozejść i poszukać nowej krwi.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!