Foto:

Mija kolejny dzień, w którym prokuratura i policja belgijska zatrzymuje i stawia zarzuty politykom związanym z Parlamentem Europejskim. Do tej pory zatrzymano i przesłuchano wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego Evę Kaili z Grecji, byłego eurodeputowanego Piera Antonio Panzeri z Włoch oraz sekretarza generalnego Międzynarodowej Federacji Związków Zawodowych Lucę Visentini z Włoch. Sądnym dniem okazał się piątek, kiedy to policja belgijska wkroczyła do 16 domów i lokali w okolicach Brukseli.

W tym samym czasie  włoscy karabinierzy, na mocy Europejskich Nakazów Aresztowania wydanych przez Belgię, wkroczyli do domów żony i córki Panzeri, a po przeszukaniu obie panie trafiły do aresztu. Oprócz wymienionych, podejrzany jest również asystent Evy Kaili, który prywatnie jest jej partnerem. Co, prócz aresztowań łączy wszystkich oskarżonych? Przynależność do tej samej formacji politycznej, która na sztandarach ma sztuczną krwią wypisaną tolerancję, prawa obywatelskie, w tym mniejszości seksualnych i kobiet. W praktyce ci szlachetni ludzie brali pieniądze od katarskich szejków, którzy są bardzo dalecy od „europejskich wartości”.

Pieniądze całkowicie odwróciły percepcje hamletowskiego dylematu i lewicowi eurodeputowani postanowili mieć, zamiast być. Nie da się już ich traktować jako ideowców, tym bardziej, że „afera jest rozwojowa”, a rozwój napędzają nowe przeszukiwania i przesłuchania. Do greckich i włoskich towarzyszy niedoli dołączył towarzysz Marco Tarabelli z Belgii. Jego dom został przeszukany, ale póki co nie postawiono mu zarzutów.

Kapitalistyczne pieniądze z Kataru nie przeszkadzały i nie parzyły europejskiej międzynarodówki, chociaż obyczaje panujące w tym kraju są całkowitym zaprzeczeniem haseł wymalowanych na plakatach postępowej lewicy europejskiej. Eva Kaili i pozostali towarzysze wielokrotnie stawiali Katar za wzór państwa, które przestrzega praw pracowników, ale jakoś nie dostrzegali „seksizmu”, „szowinizmu” i uznawania za przestępstwo homoseksualizmu.

Czy lewicowi politycy odpowiedzą za pospolite przestępstwa, ostatecznie zdecyduje Parlament Europejski, ponieważ większość z zatrzymanych posiada immunitety. Podkreślić też trzeba, że pomimo niezmierzonej ilości sygnałów, w jaki sposób funkcjonuje PE, akcja belgijskiej policji i prokuratury w takiej skali obserwujemy po raz pierwszy. Bywało, że poszczególnym urzędnikom brukselskim były stawiane zarzuty, ale nigdy nie było mowy o zorganizowanej grupie przestępczej, w skład której wchodzili wyłącznie politycy jednej opcji politycznej i to lewicowej opcji.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!