Foto: REUTERS / Mike Segar

Potencjał intelektualny i percepcja każdego człowieka mają swoje granice. Jak to zwykle w życiu bywa, najczęściej mamy do czynienia z przeciętnością, co w tym przypadku przekłada się na średni poziom intelektualny. Dla pełnego obrazu inteligencji populacyjnej trzeba dodać grupę przodującą, do której należą wybitnie inteligentni, a stawkę zamykają głupi.

Wszyscy fachowcy na co dzień pracujący w bezpośrednim kontakcie z ludźmi, przekonują pracowników i klientów do konkretnych wyborów. Najlepsi z nich doskonale wiedzą jak dostosować komunikaty do jak najszerszej grupy odbiorców. Dokładnie tak zrobił Donald Trump zwracając się do Amerykanów i państw członkowskich NATO. Były prezydent USA i ponownie aspirujący na to stanowisko, wielokrotnie powtarzał, że sojusz NATO powinien opierać się na odpowiedzialności i solidarności członków, z czym bezpośrednio wiążą się nakłady na obronność. W NATO od lat obowiązuje zasada 2% PKB i co najmniej taką kwotę poszczególni sojusznicy powinni rokrocznie przeznaczać na bezpieczeństwo.

Niestety nie wszystkie państwa tak czynią, ale za to wszystkie oczekują, że NATO będzie ponosić pełne koszty i odpowiedzialność w przypadku zagrożenia, dla któregokolwiek członka. Czy taka formuła jest do przyjęcia, dla przyszłego prezydenta USA? Jak widać i słychać, zdecydowanie nie, czemu żaden średnio inteligentny człowiek dziwić się nie może. Opis stanu rzeczy przedstawiany przez Donalda Trumpa jest prawdziwy, a ponieważ przez wiele lat nie pomagały prośby i ostrzeżenia, to teraz Trump sięgnął po tak sformułowany komunikat, że nawet do głupich powinien dotrzeć.

Odpowiedzialny za swój kraj polityk przytoczył fragment rozmowy z innym, kompletnie nieodpowiedzialnym politykiem, który zadał naiwne pytanie: „Czy USA będą nas bronić, chociaż nie przeznaczamy 2% PKB na obronność?”. Nie wiadomo, czy taka rozmowa rzeczywiście miała miejsce, czy może jest to zabieg retoryczny Donalda Trumpa, ale na pewno padła odwiedź, z którą ciężko polemizować na gruncie, logicznym, politycznym i moralnym:

Nie, nie broniłbym was. W zasadzie zachęcałbym ich (Rosjan – red.), by robili cokolwiek im się podoba. Musicie płacić. Musicie spłacić rachunki.

Identyczny model perswazji stosują zdesperowani rodzice wobec swoich niesfornych dzieci. Jeśli mówisz dziesięć razy, żeby czegoś głupiego i nieodpowiedzialnego nie robić, a twoja pociecha po raz jedenasty popełnią tą samą głupotę, to w końcu stwierdzasz: „Palcem nie kiwnę, jak cię zamkną w poprawczaku”. Donald Trump tylko i aż tyle powiedział sojusznikom i Amerykanom, którzy w tej toksycznej relacji ponoszą koszty związane z beztroską lub cwaniactwem innych państw. Pretensje do Trumpa mogą mieć tylko ci politycy, dziennikarze i inni obywatele świata, którym przez całe życie „pieczone gołąbki spadają do gąbki” i mają nadzieję, że ten stan będzie trwał wiecznie.

Pojawiło się jednak grono odbiorców z misją politycznego odwracania kota ogonem i ono usilnie się stara, żeby je przypisać do grupy zamykającej stawkę populacyjnej inteligencji. Udawanie głupiego, to jest jakaś strategia, ale z pewnością nie obronna wobec potencjalnego ataku Rosji, bo Rosja od wieków na pożytecznych idiotów liczy i się niestety nie zawodzi.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!