Foto: Screen TVP Info

O tym jakie skutki uboczne wywołuje COVID-19, słuchaliśmy i czytaliśmy przez prawie trzy lata. Katalog przypadłości był nadzwyczaj bogaty i właściwie obejmował wszystkie organy, nie wyłączając męskiego organu płciowego. Za to prawie w ogóle nie mówiło się o skutkach ubocznych związanych ze szczepieniami przeciw koronawirusowi, co jest zjawiskiem niespotykanym, bo nawet na ulotkach suplementów diety takie uwagi producenci przekazują. O ile pojawiały się jakieś krytyczne badania, to niemal natychmiast ich autorzy zostawali hochsztaplerami, nawet gdy dysponowali medycznymi tytułami naukowymi.

W tej chwili emocje społeczne i polityczne aktywności związane z COVID-19 znacznie opadły i coraz częściej do głosu dochodzą odważni lekarze, którzy uprzedzają, że marketingowe gwarancje, co do 100% bezpiecznych szczepionek nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Jednym z takich lekarzy jest immunolog Peter Schleicher z Monachium, który w czasie swojej praktyki zdiagnozował i leczył ponad tysiąc pacjentów. Doktor Schleicher twierdzi, że około 30 jego pacjentów zmaga się z „turborakiem”.

Określenie „turborak” związane jest z błyskawicznym rozwojem choroby, niespotykanym nigdy wcześniej. Schleicher twierdzi, że dokładnie takiego raka zdiagnozował u 30 pacjentów w pierwszych miesiącach po ostatnim szczepieniu przeciw COVID-19. Co więcej niemiecki immunolog utrzymuje, że od dawna podejrzewał związek pomiędzy „turborakiem” i szczepieniami, ale trudno mu się było przebić z taką diagnozą. Obecnie jest to nieco łatwiejsze, dlatego Schleicher mówi wprost, że taki związek przyczynowo-skutkowy istnieje:

Moim zdaniem to wyjaśnia, dlaczego guzy rosną w błyskawicznym tempie.

Bardzo podobną opinię wyraziła też Ute Krüger, która niegdyś pracowała jako patolog raka piersi w Centrum Raka Piersi Szpitala imienia Oskara Ziethena w Berlinie (OZK), a obecnie prowadzi badania na Uniwersytecie Lund w Szwecji.

Już jesienią 2021 roku podejrzewałam, że szczepionki przeciw koronawirusowi mogą powodować „turboraka”.

Najdalej z krytyką szczepień przeciwko koronawirusowi posunął się Andreas Schnepf, profesor chemii na Uniwersytecie w Tybindze, w jego przekonaniu szczepienia są:

(…) znacznie bardziej niebezpieczne niż to oficjalnie przedstawiono.

Do bardzo podobnych wniosków doszedł także Peter Dosi, profesor farmakologii na Uniwersytecie Maryland i współredaktor „British Medical Journal”, który opublikował swoją analizę już w sierpniu 2022. Z kolei z obserwacji naukowych Martina Winklera, profesora chemii z Zuryskiego Uniwersytetu Nauk Stosowanych (ZHAW) wynika, że powstało co najmniej kilka poważnych publikacji naukowych na temat zagrożeń i skutków ubocznych szczepionek przeciw koronawirusowi, ale:

Niestety, artykuły te nie znajdują takiego oddźwięku, jak doniesienia o rzekomej skuteczności tych substancji w odbiorze społecznym.

W najbliższym czasie profesorowie Schnepf i Winkler planują opublikować własne badania w głównej mierze poświęcone składnikom szczepionek mRNA, które mają osłabiać układ immunologiczny i doprowadzać między innymi do „turboraka”. Obaj naukowcy wielokrotnie zgłaszali swoje prośby do producentów o udostępnienie składu szczepionek, ale do tej pory nie uzyskali odpowiedzi i jak sami twierdzą:

Bez wymaganych danych nie możemy przeprowadzić analizy. 

Pomijając wszelkie teorie spiskowe i najbardziej nieprawdopodobne historie publikowane na portalach internetowych, jedno w tym wszystkim jest pewne. Nigdy w historii medycyny i farmakologii nie zdarzyło się tak, że producenci nie wskazywali na żadne skutki uboczne medykamentów, a lekarzom zabraniano o tych skutkach mówić. Mało tego, cenzura nadal obowiązuje, chociaż coraz więcej bardzo poważnych naukowców się temu przeciwstawia i to w sposób rzeczowy.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!