Odrobinę się dziwimy w redakcji PatrzyMY.pl, że media głównego nurtu nie produkują takich albo jeszcze bardziej alarmujących tytułów, jakie znamy ze słusznie minionych czasów pandemicznych. Istnieje wiele teorii i reguł rządzących mediami, jedną z nich jest efekt kuli śnieżnej. Polega to mniej więcej na tym, że gdy w jednym miejscu pojawi się wściekły lis i pogryzie psa, to w ciągu kolejnych dni dowiemy się o wszystkich przypadkach wścieklizny u lisów i straszliwych zagrożeniach, które za tym idą.
Grona ekspertów, behawiorystów i weterynarzy będą przesiadywać w studiach i opowiadać jak się chronić przed wściekłymi lisami i dopóki temat będzie na topie mediów, to choćby w tym czasie ludzi żywcem zjadały wściekłe psy, lisy nie przestaną stanowić największego zagrożenia. Mechanizm ten można przełożyć na dowolny obszar życia ludzi i zwierząt, choćby na koty, co właśnie powoli zaczyna się rozkręcać. Na początek zajrzymy na popularny portal Gazeta.pl i przeraźmy się takim oto akapitem:
Od 16 do 20 czerwca klinika weterynaryjna z Trójmiasta odnotowała 13 przypadków nagłego zachorowania wśród kotów – niektóre ze zwierząt zmarły. Teraz naukowcy mają sprawdzać, jaki to dokładnie typ wirusa, informacje mają zostać przekazane 26 czerwca. Do tego czasu przebadanych zostanie przebadanych kolejne sześć próbek – tym razem z Lublina.
Fiu, fiu, fiu, 13 nagłych przypadków zachorowań kotów w Trójmieście, czyli aglomeracji zajmującej obszar 414,8 km² i liczącej 750 tysięcy mieszkańców. Przy podobnej ilości przypadków wśród ludzi eksperci zamykali w Polsce lasy, dlatego też z niepokojem sprawdziliśmy, co u ekspertów słychać. Pan doktor Pyrć, na co dzień biolog, ale jak trzeba to lekarz wirusolog albo weterynarz, wysłał pierwsze diagnozy i zalecenia do właścicieli kotów:
Mały update. Jednak grypa H5N1?https://t.co/d0y8e7Unxw https://t.co/n1le2gh0y0
— Krzysztof Pyrc (@k_pyrc) June 23, 2023
Jak widać żartów nie ma, tym bardziej, że autorytet w dziedzinie weterynarii trzy raz w ciągu kilku godzin zmienił lub raczej powtórzył za innymi najnowsze diagnozy. Z butami raczej bardziej kojarzy się doktor Tomasz Rożek, ale u niego na razie cisza na kontach internetowych w sprawie kociego pomoru. Znacznie więcej spokoju wykazuje Główny Inspektorat Weterynarii:
Główny Lekarz Weterynarii jest w ścisłym kontakcie z placówkami naukowymi z dziedziny weterynarii oraz organami Krajowej Izby Lekarsko – Weterynaryjnej w celu wyjaśnienia sytuacji – fragment oświadczenia na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii.
Czy czeka nas efekt kuli śnieżnej? Pożyjemy, zobaczymy, ale dopóki celebryci i „zwykli Użytkownicy” Internetu nie wklejają na swoich kontach awatarów z kocimi głowami i hashtagów #zostańwdomu, to bałwanów nie ulepią.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!