BMW, to nie tylko nazwa, czy raczej skrót od nazwy znanego niemieckiego producenta samochodów, ale też prześmiewcze określenie specyficznego gatunku polityka. Bierny Mierny (ale) Wierny, tak się mówi o partyjnych działaczach, którzy na krok nie odstępują szefów i nieustannie biją im pokłony. W tym określeniu na starcie zawiera się pewien fałsz, szczególnie w odniesieniu do słowa „bierny”, ponieważ życie pokazuje, że są to ludzie wyjątkową aktywni na wyżej opisanym polu i takim aktywistą, bez cienia wątpliwości, jest Ryszard Czarnecki.
Gdy się dobrze przyjrzeć, nie tylko Ryszardowi Czarneckiemu, ale i jego synowi Przemysłowi, to obaj panowie przysparzają wyłącznie problemów partii PiS i prawie żadnego pożytku z nich nie ma. Za Ryszardem Czarneckim ciągnie się afera z „kilometrówką” i sławetnym podróżowaniem kabrioletem w środku zimy. Z kolei Przemysław Czarnecki „zasłynął” z tego, że w czasie całej kadencji tylko raz zabrał głos w Sejmie, może dlatego, że zajęty był alkoholowymi ekscesami i sprawą karną, która toczy się od kilku lat. Zarówno ojciec, jak i syn bez powodzenia startowali w ostatnich wyborach, co raczej nie powinno dziwić. Natomiast dziwne jest i to bardzo, że prezes Jarosław Kaczyński dla tych panów jest wyjątkowo wyrozumiały, kosztem wizerunku partii i co więcej kosztem dosłownym, czyli finansowym.
Najnowszy skandal wywołany przez Czarneckiego, tym razem seniora, dotyczy nielegalnego rozwieszania plakatów wyborczych. Do naruszeń doszło w czasie niedawnej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, a nielegalne rozwieszanie plakatów miało miejsce na terenie powiatu ostrowskiego. Podobizna Ryszarda Czarneckiego wraz z logo PiS pojawiła się na barierkach ochronnych przy skrzyżowaniach. Sprawa jest tym bardziej kuriozalna, że jak wyjaśnił Piotr Śniegowski, dyrektor ostrowskiego Powiatowego Zarządu Dróg, zarząd wcale nie chciał blokować kampanii Czarneckiemu, ale zwrócił się z prośbą, aby polityk dopełnił niezbędnych formalności:
Komitet otrzymał od nas pouczenie oraz informację, że mogą zwrócić się do nas o wydanie zgody w normalnym trybie i taką zgodę otrzymają (…). W zamian otrzymaliśmy dziwne wyjaśnienia, z których wynikało, że to my mamy udowodnić im, że to oni wywiesili banery. Po konsultacjach z prawnikami ustaliliśmy, że nie musimy zastanawiać się, kto wieszał plakaty, tylko czyja jest to własność. Dlatego zostały wydane decyzje i naliczone kary na komitet za wywieszenie banerów bez wymaganej zgody – fragment wypowiedzi medialnej dyrektora Piotra Śniegowskiego.
W efekcie Powiatowy Zarządu Dróg nałożył na komitet wyborczy PiS prawie 100 tys. zł kary i od tej decyzji PiS się odwołał do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Kaliszu, ale nic nie wskórał:
Wszystkie nasze decyzje zostały przez SKO utrzymane w mocy. Łącznie komitet musi zapłacić blisko 100 tys. zł kary – oświadczył Piotr Niegowski w mediach.
Komitet wyborczy PiS może się jeszcze odwołać do sądu administracyjnego, ale decyzja Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Kaliszu jest wykonalna z dniem wydania i jeśli PiS nie zapłaci, to egzekucją zajmie się komornik. Dość znamienne jest to, że do sprawy nie chciał się odnieść sam Ryszard Czarnecki, który kocha światła kamer i doskonale się czuje z mikrofonem przy ustach. Obojętnie czym to się wszystko skończy, tolerancja Jarosława Kaczyńskiego dla tego typu polityków jest całkowicie niezrozumiała i wręcz nosi cechy politycznego samobójstwa. Ludzie, którzy są wizerunkowym obciążeniem partii powinni być z jej szeregów eliminowani, a nie chronieni, czy o zgrozo nagradzani, jak Jacek Kurski.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!