Same paradoksy się ujawniają, gdy się z bliska przyjrzeć „terrorowi praworządności”. Autorem tych słów jest oczywiście prezydent Andrzej Duda, ale to Donald Tusk je rozpowszechnił, uznając za doskonałą promocję swoich działań. „Terrorowi praworządności” mieli podlegać politycy z poprzedniego obozu władzy i „neosędziowie”, jednak strzelanie na oślep uruchomiło wiele rykoszetów.
O tym jak bardzo Donald Tusk i Adam Bodnar pogubili się w swojej niekontrolowanej woli zemsty, najdobitniej świadczą słowa krytyki osób jednoznacznie uznawanych za zwolenników „koalicji 13 grudnia” i samego Donalda Tuska. Gdy premier przyznał, że po prostu popełnił błąd i podpisał w ciemno kontrasygnatę postanowienia Prezydenta RP, wielu opadły szczęki i wydawało się, że bardziej żałosnego tłumaczenia popełnić się nie da. Minęło parę dni i Donalda Tuska prześcignął Adam Bodnar, który nawoływał sędziów do „czynnego żalu”, co pozwoli im zachować statusu sędziego. Bodnar nie utrzymał jednak zbyt długo pozycji lidera w produkowaniu bezprawnych absurdów, bo dziś Tusk znowu zajął pierwsze miejsce oświadczając, że wycofuje kontrasygnatę.
W oparciu o skargę sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego podjąłem decyzję o uchyleniu kontrasygnaty.
— Donald Tusk (@donaldtusk) September 9, 2024
Do wszystkich trzech sytuacji odnieśli się kolejno: prof. Marek Chmaj, sędzia Igor Tuleya i prof. Andrzej Zoll. Zachowując tę chronologię zacznijmy od wypowiedzi Maraka Chmaja:
Skoro premier podpisał akt prezydenta, to wziął na siebie odpowiedzialność za ten akt, ja nie znam sytuacji, w której można by się wycofać z udzielonej już kontrasygnaty. Przepisy w procedurze konstytucyjnej nie przewidują takiego postępowania, a stosowanie tutaj regulacji prawa cywilnego typu błąd, groźba itd. nie ma sensu. (…)Postanowienie prezydenta wchodzi w życie – oczywiście jeśli nie chodzi o uprawnienie osobiste, zwolnione z obowiązku kontrasygnaty – po kontrasygnacie premiera. Gdyby była procedura umożliwiająca wycofanie kontrasygnaty, to by oznaczało, że akt prezydenta może być wycofany na każdym etapie, a to by spowodowało chaos.
O ile Chmaj wyraził swoją opinię przed decyzją Donalda Tuska o „cofnięciu kontrasygnaty”, czego pewnie teraz żałuje, o tyle Igor Tuleya z pełną świadomością i premedytacją poddał krytyce pomysł Bodnara:
Czynny żal nie jest pomysłem środowiska sędziowskiego, ani „Iustitii”, ani „Themis”. Sam jestem ciekawy, skąd wzięła się taka dziwna wrzutka w tych projektach zmian. (…) Nie wyobrażam sobie, aby w XXI wieku, w środku Europy, wymagano od kogokolwiek, aby upokarzał się i składał tego rodzaju oświadczenia. Myślę, że to jest absolutnie niepotrzebne. (…) Nigdy nie przypuszczałbym, że „Iustitia” może bronić „neo-sędziów”, ale jeśli wymagano by od kogokolwiek składania tego rodzaju oświadczeń, to myślę, że tutaj stowarzyszenia sędziowskie stanęłyby w ich obronie. Ja nigdy nie złożyłbym takiego oświadczenia.
Ostatni, ale za to podwójny cios wyprowadził prof. Andrzej Zoll, który w ostatniej dekadzie naciągał prawo niczym gumę od kalesonów, żeby usprawiedliwić każde bezprawne działania sądów, jednak tym razem nie wytrzymał:
Nie ma w systemie prawnym, szczególnie w konstytucji, podstawy do wycofania kontrasygnaty. (…) Na pewno taką podstawą nie może być wniosek dwóch sędziów, a to właśnie o nim wspomniał premier, przekazując swoją decyzję.
Co do bodnarowskiego czynnego żalu też jednoznacznie z zażenowaniem… pic.twitter.com/NPVZMh1CHV
— Paweł Nogal (@NogalPawe) September 9, 2024
Przywracanie praworządności za pomocą „terroru praworządności” jeszcze jakoś uchodziło, ale przywracanie praworządności za pomocą bezprawie i praktyk z czasów komunizmu, zaczyna razić najbardziej zagorzałych zwolenników nowej władzy. Oczekiwania jak zwykle brutalnie zweryfikowała rzeczywistość, która coraz bardziej zaczyna skrzeczeć.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!