Foto: Screen Youtube

Tytuł artykułu może wskazywać na tak zwany „clickbait”, czyli łowienie nawianych czytelników, którzy dadzą się nabrać na sensacyjnie brzmiące nagłówki nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością. Redakcja PatrzyMY.pl nie posuwa się i nie zniża do takich zabiegów. Tytuł jak najbardziej odzwierciedla treść artykułu, a będzie nią w głównej mierze wypowiedź Jerzego Owsiaka.

Na koncie FB należącym do „Jurka”, ale prowadzonym przez PR-owców z WOŚP, pojawił się nietypowy wpis. Konflikty Owsiaka z innymi osobami publicznymi i mediami nie są niczym nowym, to wręcz jego ulubione narzędzie marketingowe, ale w 99% „dyrygent orkiestry” atakuje prawą stronę sceny politycznej i medialnej. Dziś mamy do czynienia z tym jednym wyjątkowym procentem i atakiem Owsiaka na „Gazetę Wybroczą”. Co tak rozjuszyło „Jurka”? Jak zwykle to samo – krytyka! Widać po treści i opisach przyrody, że Owsiak bardzo przeżył prawdziwą i wyjątkowo łagodną krytykę, nie tyle WOŚP, co społecznych zachowań związanych z WOŚP, bo język repliki brzmi jak praca prostego narzędzia do młócki. Od samego początku tekstu widać, że przyjemnie nie będzie…

Socjologiczne dyrdymały
“Wyborcza.pl” opublikowała tekst “Prywatyzacja odpowiedzialności, czyli co robi z nami WOŚP?” Jana Radomskiego. (…) W telefonie wyskakuje mi artykuł z Wyborczej i jego tytuł: “Prywatyzacja odpowiedzialności, czyli co robi z nami WOŚP?”. Żeby przeczytać ciąg dalszy, trzeba mieć wykupiony abonament, ja go nie mam, więc wśród naszej samochodowej załogi zaczynam typować, o czym artykuł będzie.

„Jurek” nie czytał, ale już wie, że to będzie tekst, który razem z autorem należy zlinczować, zanim się utrwali niebezpieczna moda na merytoryczną krytykę nietykalnej fundacji i jej prezesa. Dalej mamy jeszcze ostrzejszą jazdę i też po nazwisku.

Typowe socjologiczne dyrdymały, pojawiające się co jakiś czas, z regularnością adekwatną do tego, jak gramy. I niestety to między innymi Wyborcza w to celuje. Generalnie chodzi o to, że autorzy takich wywodów przekonują nas, że Finał WOŚP to jeden dzień dobroci, że ta akcja usprawiedliwia niemoc państwa, bo przecież ktoś to za nie załatwi, że Finał uspokaja sumienie darczyńców („dałem i nie muszę się o nic więcej martwić”) i że – tutaj kilka mądrych, też socjologicznych, stwierdzeń – to takie zagłaskanie problemu. W tej samej gazecie swojego czasu redaktor Pacewicz (w fundacji nazwaliśmy to „pacefizmem”), na moje pytanie, dlaczego kolejny Finał opisywany jest marginalnie, wyjaśniał: „bo historia ma swoją już teraz nudną powtarzalność, jest przewidywalna, mówiąc krótko – nuda”.

Środek publikacji napisanej nie przez Owsiaka, ale pod dyktando Owsiaka to cała seria zgranych do imentu „argumentów”, czyli jak mówi Pacewicz – nuda. Znajdziemy tam: „fantastycznych ludzi pracujących dla fundacji”, „przeogromny obszar działań oddolnych” , „majstersztyk logistyczny”, „ jednoczenie ludzi”, „wspaniałe owoce pracy”. Dla ambitnych wklejamy oryginalny tekst i życzymy wytrwałości przy lekturze, bo będzie bardzo potrzebna.

Dal mniej cierpliwych i zapracowanych wycięliśmy akapit instruktażowy, który jest jasnym przekazem dla rozmaitych Pacewiczów i Radomskich, nie tylko z „Wyborczej”, ale wszystkich mediów. Żadnej krytyki WOŚP, żadnych „dyrdymałów”!

Dlatego kiedy wpadam na taki artykuł, już po tytule wiem, o czym on będzie. Kiedy jeszcze autor wzmiankuje, że lubi, ale naukowo wie coś, czego my nie wiemy, to tracę resztki zaufania do tego, w jaki sposób potrafi pisać o tych sprawach.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!