W Polsce trwa wielkie czyszczenie i usuwanie, tym prostym sposobem politycy usiłują pozbyć się niewygodnych treści. Parę lat temu w wielu kręgach krytykowanie Donalda Trumpa było nie tylko modne, ale wręcz pożądane. Przede wszystkim dotyczyło to polityków lewicowych, ale i w wśród liberałów nie brakowało bojowych nastrojów i odważnych stwierdzeń. Trump był obrzucany najgorszymi inwektywami, od tyrana i idioty, po protofaszystę, stalinowca i nazistę. Teraz jest określany zupełnie inaczej i z pełnym szacunkiem.
W zaistniałych okoliczność dziwić może i to bardzo, przemówienie Andrzeja Dudy z okazji Dnia Niepodległości, w którym prezydent ostro zaatakował Donalda Trumpa. Zdziwienie jest wręcz podwójne, bo Andrzej Duda w przeciwieństwie do Donalda Tuska, czy Radosława Sikorskiego, od zawsze szanował i wręcz nadskakiwał prezydentowi Trumpowi, aż tu nagle w dniu tak uroczystym prezydent wypowiada następujące słowa:
Żądamy przestrzegania integralności terytorialnej wszystkich krajów, przede wszystkim Ukrainy, która musi wrócić do swoich granic sprzed rosyjskiej napaści. Nie tylko tej z 2022 roku, ale także tej pierwszej, z 2014 roku. Tego wymaga bezpieczeństwo, porządek świata i przestrzeganie prawa międzynarodowego.
W przywołanym cytacie nie ma mowy o Donaldzie Trumpie, za to jest dużo słów, które całkowicie podważają koncepcję prezydenta USA dotyczącą rozwiązania konfliktu na Ukrainie. Jak wiadomo Donald Trump złożył obietnicę, że w 24 godziny zakończy wojnę na Ukrainie, co samo w sobie zapowiada zupełnie inny plan, niż ten przedstawiony przez Andrzeja Dudę. Według pierwszych doniesień medialnych Donald Trump chce, żeby Ukraina oddała 20% swojego terytorium Rosji, a do tego ma złożyć deklarację, że przez 20 lat nie przystąpi do NATO.
Prezydent Andrzej Duda z pewnością słyszał o tych planach, ale w swojej ślepej i dla wielu niezrozumiałej miłości do Ukrainy, najwyraźniej zapomniał, że tak brawurowymi twierdzeniami międzynarodowego stawiska sobie nie wywalczy. Jest to działanie całkowicie bezsensowne, ponieważ o powrocie do granic sprzed 2014 roku, co oznacza ponowne włączenie Krymu do Ukrainy, chyba nie myśli już nawet Wołodymyr Zełenski. Z utratą terytorium pogodziło się też wielu Ukraińców i przed wszystkim światowi przywódcy, nie tylko Donald Trump, zdają sobie sprawę, że tylko taka opcja umożliwia jakiekolwiek porozumienie z Rosją.
Źle to także wygląda i brzmi, gdy w czasie polskiego święta narodowego prezydent Polski poświęca niemal tyle samo uwagi obcemu państwo, co własnemu. W dodatku dzieje się to wszystko po licznych wypowiedziach ze strony ukraińskich polityków, którzy obrażali, grozili albo szantażowali Polskę. Niestety prezydent Andrzej Duda jest głuchy na wszelkie krytyczne uwagi, choć te płyną niemal ze wszystkich kierunków. Postawę prezydenta wobec Ukrainy krytykował śp. ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski i były premier oraz szef SLD Leszek Miller, czyli osoby ze skrajnie przeciwnych stron politycznej sceny.
Upór prezydenta w tej materii jest jednak niereformowalny, ale z dobrem i interesem narodowym Polski nie ma to nic wspólnego, co więcej zaczyna być szkodliwe i to na kilku poziomach. Polska staje się chłopcem do bicia dla Ukrainy i zaraz jeszcze dostaniemy po łapach od USA. Na końcu Niemcy pojadą odbudowywać Ukrainę i po drodze odbiorą swoje hełmy, podczas gdy my straciliśmy pieniądze, sprzęt wojskowy i jesteśmy bliscy utraty godności, wraz z pamięcią historyczną. Nie tak powinna wygląda Niepodległa Polska i nie tak powinien się zachowywać Prezydent RP.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!