Na cmentarzu politycznych nadziei znajdziemy mnóstwo nagrobków z napisem: „Tu leży ten, który uwierzył w przełomowy moment kampanii”. Gdy sięgniemy pamięcią tylko do ostatniej dekady w polskiej polityce, to bardzo szybko się okaże, że praktycznie żadna wielka afera nie zmieniła nigdy władzy, ale dopiero cały i to wieloletni ciąg afer. Przekonała się o tym każda partia i formacja. W 2015 roku koalicja PO-PSL oddawała władzę po ośmiu latach błędów i wypaczeń i chociaż „afera taśmowa” rzeczywiście przelała czarę goryczy, to sama w sobie nie była przyczyną porażki.
Dokładnie tak samo sprawy się miały w 2023 roku, kiedy to „Zjednoczona Prawica” nie przegrała z powodu „afery wizowej”, tylko serii błędów i zmęczenia społeczeństwa po „pandemii”, pomocy Ukrainie i „polskim ładzie”. Wcześniej i później mieliśmy jeszcze „aferę gruntową” i „aferę z Sawicką”, obie miały pogrążyć przeciwników PiS, ale jak wiadomo pogrążyły PiS. Zaledwie dwa lata temu „lex Tusk” i film „Reset” okrzyknięto tajną bronią na Donalda Tuska, który w dodatku przegrał prymitywnie ustawioną debatę w TVP i znów scenariusz się powtórzył. Sześć lat temu Platforma Obywatelska otwierała szampana na grobie Pawła Adamowicza, ponieważ cynicznie uznała, że to będzie nowe otwarcie i pewna wygrana w jesiennych wyborach parlamentarnych. Rzeczywistość pokazała, że PiS osiągnął rekordowy wynik i utrzymał władzę.
Na tle wspomnianych afer i przełomów trwająca zaledwie trzy dni „afera kawalerkowa” wydaje się trzecioligową wpadką, a nie momentem zwrotnym. Oczywiście, żeby to dostrzec potrzeba sporo dystansu i chłodnej oceny, zamiast paniki po jednej i płonnych nadziei po drugiej stronie. Doświadczeni politycy i analitycy wiedzą też doskonale jak działają elektoraty partyjne, a działają fanatycznie. PO zaliczając ośmioletnią kompromitację utrzymała poparcie na poziomie 24%, co więcej całkowicie skompromitowany Tusk po kolejnych ośmiu latach wrócił i przejął władzę. Z kolei PiS po dwóch kadencjach wygrało wybory niemal z takim samym wynikiem, jak w 2015 roku, ale władzę straciło.
Co by się musiało stać, żeby w wyniku jednego wydarzenia całkowicie załamały się sondaże partii, czy kandydata na prezydenta? Niewyobrażalna afera, coś najcięższego kalibru i absolutnie nie do obrony, jak pedofilia lub handel ludźmi. Wszystkie inne zdarzenia mniejszego kalibru zawsze i wszędzie zostaną przez wierny elektorat przerobione na świętość lub w najgorszym razie „każdemu się zdarza”. Nie inaczej się stanie z „aferą kawalerkową”, zresztą już się stało, bo wyborcy PiS zaciekle bronią Karola Nawrockiego i z przesadą wskazują na jago samarytańską wrażliwość. Oznacza to, że notowania Karola Nawrockiego w I turze nie zmienią się na jotę, a już na pewno się nie załamią z powodu tego incydentu.
Każdy sztab konkurencyjnych partii powinien tę podstawową wiedzę opanować, ale sztab Sławomira Mentzena i on sam nie oponował politycznego elementarza. Mentzen postanowił się rzucić na Nawrockiego w gorszym stylu niż zrobili to fanatyczni zwolennicy Rafała Trzaskowskiego i media mu sprzyjające. Dlaczego tak postąpił? Pierwszy powód to niedojrzałość polityczna, drugi to wynikające z tej niedojrzałości przekonanie, że w ten sposób przyciągnie elektorat PiS na swoją stronę albo, co jeszcze bardziej niedorzeczne, zmusi Nawrockiego do rezygnacji. Prosta matematyka wystarczy, aby te fantasmagorie przeciąć. Z pompowanego do 20% wyniku Sławomir Mentzen spadł do 15% i w całej historii polskiej polityki nikt nigdy z takim wynikiem, na dwa tygodnie przed wyborami, ponad 25% nie osiągnął, a to Karol Nawrocki ma w kieszni.
Skutek tej bezmyślnej operacji Sławomira Mentzena będzie taki, że nie tylko do II nie wejdzie, ale musi się liczyć z kolejnymi stratami, bo ten ruch wprowadził we wściekłość nawet tych, którzy mniej lub bardziej Mentzenowi sprzyjali. Kalkulacja wyborców i obserwatorów jest prosta, jeśli desperacko atakujesz Karola Nawrockiego, chociaż nie masz cienia szans na wejście do II tury, to wspierasz najgorszą możliwą kandydaturę, czyli Rafała Trzaskowskiego. W polityce sentymentów brak i zawsze wykorzystuje się błędy zarówno przeciwników, jak i cichych sojuszników, ale trzeba umieć to robić. Sławomir Mentzen niestety kolejny raz pokazał, że do poważnej polityki ciągle się nie nadaje, bo tylko niepoważny polityk mógł założyć, że jedna, w dodatku dęta afera, zmieni bieg politycznych wydarzeń w takiej skali, która wpłynie na wynik wyborów w I turze.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!
Wreszcie Jarosław Kaczyński przywrócił politykę do kampanii Nawrockiego, przez ostatnie kilka dni Nawrocki tylko biegał między grillami Tuska.
Brawo Jarosław Kaczyński
Jeśli jeszcze raz Karol Nawrocki bedzie przepraszal lub tlumaczyl, wielu wyborców zrezygnuje z pójścia I ture.
Czytałem właśnie na pierwszej stronie artykuł o doktoracie Sławomira Menzeta, z artykułu wynika że w naukowym znaczeniu to była oszustwo wobec środowiska naukowego i wydziału.
Czy Prezes Jarosław Kaczyński mógłby dać sygnał do ataków sztabu Nawrockiego na politykę rządu? Bo wydaje się że sztabowcy Nawrockiego przysnęli, a zostało mało czasu do I tury