Foto: KORNELIA GŁOWACKA-WOLF

Starsi ludzie pamiętają czasy, w których aborcja nie była tematem debat publicznych, a działo się to przed rokiem 1989. Na dobre aborcja weszła do polityki i mediów po roku 1990 i praktycznie od tamtego czasu temat jest regularnie odgrzewany i podgrzewany. Przełomem miała być tak zwana ustawa kompromisowa z 1993 roku, w której zawarto dopuszczalność usuwania ciąży jedynie w trzech przypadkach: zagrożenie życia matki, ciężkie uszkodzenie płodu i gdy ciąża powstała w wyniku przestępstwa (gwałtu).

Kompromis próbowano wielokrotnie złamać, jednak bezskutecznie, dopiero wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku wywołał prawdziwą burzę społeczną. Trybunał Konstytucyjny uznał, że: „legalizacja zabiegu przerwania ciąży, w przypadku gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, nie znajduje konstytucyjnego uzasadnienia”.

Z tą chwilą zaczęły się liczne protesty środowisk feministycznych i lewicowych z jednej strony i próby zmiany zapisów ustawy na bardziej radykalne, ze strony drugiej. Debata publiczna, o ile można to tak nazwać, skupia się wokół stanowisk reprezentowanych przez aktywistki po obu stronach barykady. Po lewicy stoi Marta Lempart, po prawica Kaja Godek i to właśnie ta druga liderka wniosła do Sejmu obywatelski projekt ustawy „Aborcja to Zabójstwo”. W projekcie tym między innymi przewidywane są kary do 3 lat więzienia za zorganizowane akcje informacyjne o możliwości przerwania ciąży w kraju i za granicą.

Reakcja lewicowej i liberalnej opozycji na ustawę Godek jest tak oczywista, że nie będziemy się nią zajmować, natomiast stanowisko obozu rządzącego jest dużo ciekawsze, chociaż niekoniecznie zaskakujące. Rząd i kierownictwo partii PiS uznały, że społeczny projekt firmowany przez Kaję Godek to klasyczna niedźwiedzia przysługa połączona z kijem włożonym do politycznego mrowiska. Dlatego też nastąpiło błyskawiczne ucięcie tematu przez rzecznika rządu i partii PiS:

Przede wszystkim, trzeba podkreślić, że nie jest to projekt PiS, tylko inicjatywa obywatelska. Mogę powiedzieć tyle, że rząd nie poprze żadnego projektu, który by dalej zaostrzał kwestie związane z prawem aborcyjnym. Te rozwiązania, które obowiązują w tej chwili, są wystarczającą ochroną, poparcia rządu dla projektów zaostrzających nie będzie (…) Rząd nie poprze żadnego projektu zaostrzającego przepisy dotyczące aborcji, obecne są wystarczającą ochroną. Spodziewam się, że projekt nie uzyska w parlamencie odpowiedniego poparcia – 30 grudnia 2022 roku, rzecznik rządu Piotr Müller.

Temat tej ustawy jest zamknięty i się nim w ogóle jako partia nie zajmujemy. (…) Zaproponowane rozwiązania to prosty argument dla środowisk skrajnie lewackich, aby w przyszłości dążyć do liberalizacji prawa aborcyjnego w Polsce, a wręcz wprowadzić aborcję na życzenie, bez żadnych ograniczeń – 30 grudnia 2022 roku, rzecznik PiS Rafał Bochenek.

Jak widać na załączonym obrazku, bardzo poważny i ważny społecznie temat, znów stał się areną do ideologicznych akcji i kontrakcji, które mają promować skrajne środowiska z tego tematu żyjące. Prawdopodobnie to zbudowało większość konstytucyjną w Sejmie, bo ani obóz rządzący, ani z oczywistych względów liberalno-lewicowa opozycja projektu Kai Godek nie poprą. Redakcja PatrzyMY.pl konsekwentnie unika angażowania się w tę ideologiczną bijatykę, ale w drodze wyjątku skłania do opinii wyrażonej przez rzecznika PiS, co nas samych zaskakuje, że odpowiedzią na pomysły Kai Godek będzie Marta Lempart z megafonem, a tego widoku bardzo chcielibyśmy uniknąć.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!