Foto: Screen YouTube

O tym, że Jarosław Kaczyński nic nie rozumie, nie wie i żyje w bańce, a Radosław Fogiel drukuje mu Internet, słyszeli wszyscy. Teraz okazało się, że „Naczelnik” jest gangsterem i niezgodnie z przepisami przyciemnił sobie szyby w swojej limuzynie. W tym miejscu trzeba przywołać dwa istotne fakty albo nawet trzy. Pierwszy! Ta limuzyna to Skoda! Drugi! Prezes Kaczyński jeździ tą „Skodziną” kilka lat. Trzeci! „Skodzina” przeszła pełny przegląd i dostała pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym.

Skąd zatem cała afera? Na sobotę PiS zaplanowało i przeprowadziło protest przeciw „wojującej demokracji” Donalda Tusk i Adama Bodnara. Jak zaplanowali tak zrobili i chociaż nie było to imponujące rozmiarami wydarzenie, to i tak kłuło w oczy rewolucjonistów przywracających „praworządność”. Bezpośrednie prześladowanie prezesa Kaczyńskiego wyglądałoby nieciekawie, dlatego władza powołała się na obywatelskie zgłoszenie. Policja twierdzi, że grzała na sygnale po Warszawie, ponieważ obywatel Nowak uprzejmie doniósł. Dzielni funkcjonariusze, a może funkcjonariusze zmuszeni do groteskowej interwencji, stanęli na wysokości zadania.

Po macnięciu lizakiem i wnikliwej analizie okazało się, że opony nie są łyse, apteczka i gaśnica jest, wszystkie światła działają, ale szyby są ciemniejsze niż być powinny. Interwencja Policji mogła skończyć się dramatycznie, bo pierwsza propozycja funkcjonariuszy nie brzmiała standardowo: „Przyjmujemy mandaciki, czy idziemy do sądu?”. Panowie funkcjonariusze wystrzelili ze znacznie grubszej rury albo próbowali spektakularnie zrealizować zadanie i kierowca wraz z pasażerami usłyszeli, że: „dowodzik jest do zatrzymania”. Ostatecznie skończyło się na mandacie w wysokości 100 zł i dałoby się to uznać za salomonowe rozstrzygnięcie, gdyby nie parę drobiazgów.

Prawdą jest, że zaciemnienie szyb podlega ścisłym rygorom prawnym i technologicznym, ale tylko najbardziej zapyziałe garaże i producenci folii tych rygorów nie znają. W zaistniałych okolicznościach trudno podejrzewać, aby kierownik floty samochodowej z Nowogrodzkiej podstawił furę prezesa pod dziuplę na Pradze i pokleił szyby byle badziewiem z Pekinu. Nawet najwięksi krytycy Jarosława Kaczyńskiego wiedzą, że PiS „trwoni” pieniądze na jego ochronę i bezpieczeństwo, ale tej okoliczności nie wzięła po uwagę żądna zemsty „koalicja 13 grudnia”.

Nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił też, że ewidentne łamanie konstytucji i powszechnie obowiązującego porządku prawnego, zbiegło się z natężaniem opadów w południowo-zachodniej Polsce. W efekcie polowanie na „Skodzinę” prezesa wpisało się w scenariusz walki z żywiołem. Gdy „wojująca demokracja” układa worki z piskiem, pan prezes jeździ sobie Skodą z gangstersko przyciemnionymi szybami – tak grzmiały komentarze na kontach społecznościowych polityków, wyborców i dziennikarzy władzy.

I wszystko byłoby śmieszne albo groteskowe, gdyby nie to, że teraz tysiące kierowców BMW drży o swoje bolidy i taki sam niepokój czują właściciele rodzinnych kombi z tylnymi szybami zrobionymi „na prezesa”. A najgorsze jest to, że nikt nie wie jakim pomiarem i standardem zaciemnienia kierowali się funkcjonariusze policji, którzy zaczęli od zatrzymania dowodu rejestracyjnego pojazdu, a skończyli na symbolicznym mandacie stuzłotowym.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!