Foto: Screen YouTube

Firma SW Reserch przeprowadziła badanie ankietowe, w którym zapytano Polaków jak oceniają prace komisji śledczych. W grupie badanych tylko 22 proc. pozytywnie oceniło pracę komisji, a 25,9 proc. źle. 28,3 proc. ankietowanych nie oceniło pracy komisji ani dobrze, ani źle, natomiast 23,7 proc. odpowiedziało, że w ogóle nie śledzi prac tych komisji. Przypomnijmy, że mamy w Sejmie trzy komisję: „wizową” pod przewodnictwem Michała Szczerby, „Pegasusową” pod przewodnictwem Magdaleny Sroki i „kopertową, której przewodniczy Dariusz Joński.

Być może ta surowa ocena prac komisji w znacznym stopniu wiąże się z poziomem kompetencji i potencjału intelektualnego szefów komisji, pewne natomiast wydaje się to, że Polacy po prostu mają dość tandetnego teatru politycznego. Skutkiem tego wszystkiego jest brak powagi, dziś zaledwie jedna czwarta Polaków traktuje komisje poważnie i nie ma w tej grupie Jarosława Kaczyńskiego. Pan prezes PiS postanowił sobie zakpić z komisji, nie pierwszy zresztą raz, co mogłoby bulwersować opinię publiczną, ale raczej tak się nie stanie, skoro opinia publiczna ma komisje w najgłębszym poważaniu. Jarosław Kaczyński niemal wprost napisał, że ma ważniejsze spawy na głowie i na posiedzeniu komisji w roli świadka stawić się nie może, a dodatkowo oliwy do ognia dolał rzecznik Bochenek:

Komisja ds. tzw. afery wizowej wezwała Kaczyńskiego na godz. 10 w środę 5 czerwca, ale w tym dniu prezes będzie przebywał lub wracał z Brukseli, gdzie zamierza porozmawiać z rolnikami o ważnych sprawach. W tym miejscu wypada przypomnieć, że komisja działa w ramach Kodeksu karnego i Kodeksu postępowania karnego, a ten ostatni mówi wyraźnie, że nieusprawiedliwiona nieobecność występuje wówczas, gdy sąd w ogóle nie został poinformowany dlaczego świadek się nie zjawił. Natomiast jak najbardziej możliwe jest usprawiedliwienie z powodu ważnej sprawy osobistej lub zawodowej, ale to zawsze ocenia sąd. Nie jest zatem tak, że obecność Jarosława Kaczyńskiego jest nieusprawiedliwiona, usprawiedliwienie do komisji zostało przesłane i tym samym wymogom formalnym stało się zadość.

Zupełnie inną kwestią jest ocena, której dokonuje organ, czy jak mówił prezes Kaczyński „członek” i tutaj raczej niespodzianki nie ma. Członek w osobie przewodniczącego komisji już zamieścił wpis na portalu „X”, z całym pakietem pogróżek, nawiasem mówiąc bezpodstawnych:

Przede wszystkim takie pismo musi być skutecznie doręczone i nawet jeśli zostało wysłane dziś, to najwcześniej dotrze jutro, a przecież jutro prezesa nie będzie w domu, bo się wybiera do Brukseli. I nie ma najmniejszego znaczenia, że pismo zostało opublikowane, definicja skutecznego doręczenia pisma procesowego jest zupełnie inna i mówi o osobistym doręczeniu. Za skuteczne doręczenie uznaje się też awizo, jeśli po upływie 14 dni adresat nie odbierze przesyłki, także pan prezes może sobie spokojnie odbyć podróż i z Brukseli pozdrowić pana Szczerbę.

Dodatkowo w tak zwanym międzyczasie prawnicy pana prezesa mają czas, aby się zastanowić na treścią zawiadomienia do prokuratury z podejrzeniem złamania prawa przez przewodniczącego Szczerbę w związku z art. 128 k.p.k. § 2.:

Wszelkie pisma przeznaczone dla uczestników postępowania doręcza się w taki sposób, by treść ich nie była udostępniona osobom niepowołanym.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!