Foto: twitter.com/pisorgpl/status/1715434803162476711

Trawa rozliczanie sukcesu wyborczego PiS, jakim było czwarte i trzecie z kolei zwycięstwo w wyborach do Sejmu. Winni sukcesu oficjalnie nie zostali ujawnieni, ale robocza wersja zakłada, że prezes PiS bierze wszystko na klatę, pewnie też dlatego nie mówi się o wynikach wyborów do Senatu, gdzie „Zjednoczona Prawica” spędzi drugą kadencję w opozycji. W ciężkim czasie dla partii, jakim jest sukces wyborczy, pojawiły się atawistyczne wycieczki do kolebki sukcesu, czyli „Klubów Gazety Polskiej”.

Podczas wczorajszego spotkania w KGP, prezes Jarosław Kaczyński zaskoczył i nie zaskoczył. Brak zaskoczenia uwydatnił się w tej części bolesnej diagnozy sukcesu, która dotyczyła zwartego ordynku wrażych sił tworzących fałszywy obraz rzeczywistości:

Trzeba powiedzieć tak, mamy do czynienia – przynajmniej w pewnym zakresie – z powtórką z 2007 roku” – stwierdził prezes PiS. (…) Rok 2006 był najspokojniejszy od roku 1989, a mimo wszystko zdołano skutecznie stworzyć takie potężne zjawisko urojonej rzeczywistości i ta urojona rzeczywistość opanowała umysły bardzo znacznej części Polaków i doprowadzono do mobilizacji. 

Zaskakującymi dla odmiany są inne stwierdzenia, odnoszące się do całej serii błędów, jakie popełniło PiS i do nowej struktury elektoratu, co w ocenie Jarosława Kaczyńskiego miało się przyczynić do sukcesu wyborczego:

Mieliśmy do czynienia z szeregiem błędów z naszej strony. Takie jest życie, że błędy się popełnia, a polityka jest szczególnie obciążona ryzykiem błędów, bo to jest dziedzina, gdzie poziom niepewności decyzji, ich skutków, jest wysoki. Przede wszystkim jednak Polska się zmieniła. Zmieniła się także struktura elektoratu, zmieniła się w ciągu tych ostatnich kilku lat i ten proces prawdopodobnie będzie trwał.

Co teraz, jakie nowe kierunki działań mają spowodować powrót do władzy, aby sukcesowi nadać właściwy wymiar? Tutaj chyba znajdziemy największe zaskoczenie pomieszane z brakiem zaskoczenia. Jedną z recept ma być powołanie prawdziwej TVPiS, czyli dużych mediów, w których zatrudnienie zjadą byli pracownicy TVP złośliwie określani funkcjonariuszami TVPiS.

Stoi przed nami ogromne wyzwanie, żeby stworzyć jednak media dużo większe niż obecna Strefa Wolnego Słowa. I doprowadzić do tego, że jednak ten nasz przekaz medialny będzie funkcjonować. Ludzie, którzy podjęli trud, ale jednocześnie i ryzyko funkcjonowania w polskich mediach, będą mieli i zatrudnienie i możliwość przekazywania prawdy o tym, co dzieje się w Polsce.

Nie odgadnione są strategie sztabu przy ulicy Nowogrodzkiej, dlatego pozostają poza zasięgiem przeciętnej percepcji, jaką dysponuje szary obywatel. Przez osiem lat PiS miał do dyspozycji szereg instrumentów, aby zbudować nowe i niezależne od budżetu państwa media i nie udało się zbudować niczego poza rurociągiem dotacji płynących z „Orlenu” do mediów „niepokornych”. Teraz budowa zacznie się od nowa, w trudnym czasie opozycjnym i przy zamkniętym kurku na rurociągu, a fundament „dużo większych mediów” mają tworzyć byli pracownicy Jacka Kurskiego, którzy są niepodważalnymi i czołowymi współtwórcami sukcesu wyborczego.

Życzymy powodzenia w procesie poszerzania „Strefy Wolnego Słowa”, obawiamy się jednak, że ten ambitny plan połączony z takimi kadrami nie będzie w stanie dotrzeć do nowej struktury elektoratu. Proponowana kontrofensywa medialna, jako żywo przypomina występy samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego na Tik Toku, miało być inaczej, a wyszło jak zawsze, gdy PiS próbuje docierać do młodych, wykształconych z wielkich miast.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!