Media uwielbiają zadymy, protesty i przede wszystkim krew. Gdy tego mediom brakuje, to zaczynają snuć kompletnie nieadekwatne analogie i tym sposobem wielokrotnie narodził się w Polsce faszyzm, nazizm, Białoruś i Putin. Istnieją jednak takie sytuacje, w których protesty występują, a związane z nimi analogie nasuwają się same, ale ze strony mediów nie ma praktycznie żadnego zainteresowania. Podobne cuda przeważnie dzieją się przy tematach tabu i tak się też stało w odniesieniu do protestu studentów na Uniwersytecie Warszawskim.
Sprawa jest bardzo ciekawa, bo po pierwsze protest dotyczy zbrodni wojennych w Strefie Gazy, czyli celuje w państwo Izrael. Po drugie organizatorami protestu nie są
skrajne grupy prawicowe, ale wręcz przeciwnie, protestuje skrajna lewica. Pierwszy raz lewicujący studenci pojawili się 24 maja 2024 roku i od samego początku mieli wpływać niekorzystnie na samopoczucie władz uczelni. W końcu po blisko trzech tygodniach rektor UW prof. Alojzy Nowak wezwał na pomoc Policję i tu się pojawia analogia do 1968 roku, a właściwie pojawiłaby się, gdyby protestowali prawicowi studenci. Dla studentów lewicowych mediach nie tylko zastosowały taryfę ulgową, ale w ogóle nie dostrzegły afery i to w żadnym kierunku.
Obojętnie kto protestuje przeciw ludobójstwu i zbrodniom wojennym dokonywanym przez Izrael na terenie Palestyny, działa w słusznej sprawie i wypadałoby tę pożyteczną akcję chronić zamiast rozpędzać policyjną interwencją. W Polsce odbyło się setki protestów, gdzie łamano wszelkie prawa i normy społeczne, na przykład tak zwane „czarne marsze”, jednak wówczas w pełni uzasadnione interwencje Policji porównywano do działań gestapo. Dziś praktycznie żadne większe medium nie mówi o 1968 roku, kiedy to doszło do czystek antysemickich i pałowania studentów przez funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej.
Byłaby to oczywiście przesada, ale przecież nie większa niż przypisywanie śmierci 95 pasażerów rządowego samolotu Lechowi Kaczyńskiemu, czy uznanie Jarosława Kaczyńskiego za sojusznika Władimira Putina. Nikt też nie pisze o mrocznych czasach komunizmu i pierwszej takiej interwencji Policji na polskim uniwersytecie od czasów komunizmu. Oświadczenie władz uczelni uznano za wystarczające i co najwyżej na ostatnich stronach portali poinformowano o całym „incydencie”.
Nie może dochodzić do sytuacji, w której protestujący blokują wyjście bądź wyjazd z kampusu kobiecie w ciąży czy pracownikowi, który ma przyjąć kolejną dawkę chemioterapii. Nie można też zaakceptować faktu uniemożliwiania dostania się na zajęcia studentom z niepełnosprawnościami (ci dowożeni są specjalnym transportem uniwersyteckim pod sale zajęciowe), wykładowcom i studentom prowadzącym zajęcia poza Kampusem Głównym – fragment oświadczenia władz UW.
Paradoks historyczny polega na tym, że jedynym ugrupowaniem politycznym, które stanęło w obronie wolności słowa i mordowanych Palestyńczyków jest partia „Razem”, czyli spadkobiercy komunistów z PRL.
Można się spierać, nie zgadzać, ale trzeba rozmawiać! Wysyłanie przez władze uczelni policji przeciwko pokojowo protestującym studentom jest niedopuszczalne! Interweniujemy na terenie Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie policja siłowo usunęła protest ws Palestyny. pic.twitter.com/EV43IYDFYx
— Adrian Zandberg (@ZandbergRAZEM) June 12, 2024
Rektor Alojzy Nowak na rozmowy się zgodził, ale bez udziału studentów, na co Adrian Zandberg odpowiedział „Nic o nich, bez nich”. Współczesny świat jest zbudowany na politycznej poprawności i monopolu, czy w najlepszym przypadku przewadze mediów liberalno-lewicowych, w tym przypadku ten układ pożarł własne dzieci. Szkoda, bo to co się dzieje w Palestynie, w połączeniu z hipokryzją polityków i mediów, wymaga najwyższej uwagi!
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!