Foto: Screen YouTube

W wielu dziedzinach życia ludzie popełniają ten sam błąd, gdy naiwnie im się wydaje, że dorosłego człowieka można zmienić i to z dnia na dzień. Kim w polskiej polityce był jest i będzie Michał Kołodziejczak, wiedzą wszyscy przeciętnie uzdolnieni obserwatorzy. Dość powiedzieć, że panu Michałowi nie udało się zagrzać miejsca w żadnym miejscu i środowisku dłużej niż klika miesięcy i nawet własne ugrupowanie porzucił, czy jak kto woli zdradził, gdy tylko usłyszał wewnętrzny głos.

O wciągnięciu Kołodziejczaka na listę wyborczą Koalicji Obywatelskiej było głośniej niż o takiej samej akcji z udziałem Giertycha. Oczywiście najtwardszy elektorat połknął tę żabę bardzo szybko i jeszcze się oblizał, ale co bardziej przytomni od początku uprzedzali, że z tym politykiem będą same kłopoty i długo na potwierdzenie diagnozy nie musieli czekać. Zaczęło się niewinnie od wywiadu w RMF FM, którego Kołodziejczak udzielił Robertowi Mazurkowi. Swoim, nieco irytującym, zwyczajem redaktor Mazurek zabawiał się w „Mamy cię”, czyli urządził konkurs wiedzy. Na pytanie „co to jest Zgromadzenie Narodowe” Kołodziejczak odpowiedział dość osobliwie:

Nie jest to pierwsza ofiara oklepanej formuły stosowanej przez redaktora Mazurka i zapewne nie ostatnia, natomiast jest to zdecydowanie pierwsza ofiara, która po ośmieszeniu samej siebie postanowiła kontynuować komediowy serial. Michał Kołodziejczak popełnił największy błąd PR-owy i zamiast wyciszyć własną kompromitację nagłośnił ją i to jak! Mazurek został ruskim agentem.

Słucha się tego z wyjątkowym zażenowaniem, ale to jest cecha charakterystyczna takich osobowości, ten typ po prostu tak ma i nigdy nie będzie miał inaczej. Pytanie czy to początek, czy koniec ekscesów z udziałem Kołodziejczaka jest pytaniem retorycznym. Oznacza to tyle, że Donald Tusk ma bardzo poważny problem. Wszystkie wiewiórki w Warszawie twierdzą, że Tusk obiecał Kołodziejczakowi ministra rolnictwa. Z jednej strony nie jest żadną tajemnicą, że lider KO obietnic nie dotrzymuje, z drugiej strony wyprowadzenie z równowagi Kołodziejczaka to najprostsze zadanie na świecie.

Nic nie wskazuje na to, że Tusk będzie miał łatwe życie ze swoim nowym politycznym kolegą i transferem. Jeszcze się nie zaczęły rządy, a już się zaczęły problemy wizerunkowe. Konflikt jest kwestią czasu i to najbliższego, łatwo się też domyślić, że żaden z polityków nie będzie odpuszczał. Tusk po prostu nie może sobie pozwolić na taki obraz koalicyjny, z kolei Kołodziejczaka wrodzony charakter musi ponieść w nowym kierunku, bo tak było zawsze.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!