Foto: Rafal Gaglewski / REPORTER

Przewidywalność działań i retoryki polityków jest tak wielka, że praktycznie nie sposób się pomylić, co od nich usłyszymy w konkretnych sytuacjach. Jedyną tajemnicą pozostaje tylko to, w jakiej formie zostanie przekazana ciągle ta sama treść, bo formą najczęściej są nowe chwytliwe bon moty. Gdy Donald Tusk zobowiązał oddziały regionalne PO do wynajęcia autobusów i zwiezienia do Warszawy jak najwięcej liczby działaczy i ludzi z hasłem *** ***** na kontach społecznościowych, było jasne, że 4-go czerwca zostanie ogłoszony wielki przełom i wiatr w skrzydła.

Dokładnie tak się stało, a jeśli chodzi o dobór bon motów, to tym razem największą karierę zrobił olbrzym, który się obudził. Tusk krzyczał do zgromadzonych i potem inni działacze powtarzali za Tuskiem „olbrzym się obudził”. Jedno nośne hasło do podsumowania marszu to dla polityka stanowczo za mało, dlatego też usłyszeliśmy, że na ulice Warszawy wyszło pół miliona Polaków, chociaż żadne inne źródło, nawet sprzyjające PO media, tych abstrakcyjnych danych nie potwierdziło. Pojawiły się również zwyczajowe okrzyki „zwyciężymy” i „tej siły już nie powstrzymacie”. Na końcu lider PO dodał, że „nic już nie będzie takie samo”.

Od marszu minął tydzień i dziś pojawił się sondaż nastrojów społecznych, który przeprowadziła United Surveys, w ramach cyklicznego zamówienia RMF FM i Dziennik Gazeta Prawna, czyli mediów bardzo dalekich od sympatii dla obecnej władzy. Wyniki sondażu mogą zmartwić wszystkie strony, ale zdecydowanie najbardziej zawiedziony musi się czuć Donald Tusk, ponieważ przełom nastąpił w zupełnie inną stronę. 49% Polaków wierzy, że to PiS wygra wybory i ta wiara spadła o 3%, w stosunku do marcowego badania, gdy wierzących było 52%. O 5% spadła wiara w zwycięstwo PO pod przywództwem Donalda Tuska, w marcu wierzyło w to 27%, w czerwcu wierzy 22%.

O ile spadek wiary w zwycięstwo PiS jest kosmetyczny i przede wszystkim nastąpił z wysokiego pułapu 52%, o tyle strata PO, szczególnie po marszu 4 czerwca, jest zaskakująca. Pytanie tylko dla kogo zaskakująca? Na pewno dla polityków i ekspertów do wynajęcia, którzy zaklinali rzeczywistość, widzieli pół miliona ludzi i wieszczyli przełom. Dla średnio uzdolnionego analityka, potrafiącego zachować dystans i powstrzymać się od eksponowania preferencji politycznych, było jasne, że marsz 4 czerwca jest pochodem radykałów. Na tym wiecu pojawili się wyłącznie działacze PO i ci wyborcy, którzy od lat nie tylko nie akceptują rządzącej partii PiS, ale fanatycznie jej nienawidzą.

Donald Tusk nie obudził żadnego olbrzyma i nie uruchomił żadnej nowej siły, Donald Tusk zmobilizował jedynie partyjne szeregi i usiłował zbudować fałszywy obraz spontanicznego poparcia ze strony „zwykłych Polaków”. Tymczasem „zwykli Polacy” widząc po raz kolejny ten sam spektakl w wykonaniu tego samego polityka zaczynają ziewać i tracą jakąkolwiek nadzieję. Spadek wiary w zwycięstwo PO o 5%, przy wcześniejszym wskaźniku na poziomie 27%, to nawet nie jest porażka, ale klęska Donalda Tuska. Podkreślić przy tym należy, że sondażu nie przeprowadził CBOS, czy inna pracownia na zlecenie Wiadomości TVP, tylko media krytyczne wobec władzy i sprzyjające opozycji.

Prawdą jest, że na czele PO i właściwie już całej opozycji stoi polityk, który ma niesamowite zdolności do mobilizowania elektoratu, jednak problem Donalda Tuska polega na tym, że mobilizuje elektorat negatywny.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!