Foto: Jerzy Gumowski

Redakcja PatrzyMY.pl byłaby całym serem za tym, aby głos ludu był głosem Boga, jednak doświadczenie życiowe uczy, że ta bardzo niebezpieczna i nieprzewidywalna w skutkach sentencja, potrafi wyrządzić więcej szkód niż pożytku. Największe obawy zawsze budzi to, gdy lud chce pisać prawo i co gorsza władza głosu ludu słucha. W takich warunkach powstała nowelizacja kodeksu karnego, która idzie w ulubioną przez ministrów sprawiedliwości stronę – podnieść kary. Jedni chcieli chemicznie kastrować pedofilów, inni „szli po kiboli”, a ostatni zabrali się za „bandytów, nie kierowców”.

Wczoraj, 2 grudnia 2022 roku, prezydent Andrzej Duda podpisał reformę Kodeksu karnego wprowadzającą słynną już na całą Polskę konfiskatę samochodów prowadzonych przez pijanych kierowców. Lud wielokrotnie krzyczał, że „ja bym takim bandytom zabierał samochody” i władza ludu posłuchała. Pytanie, czy lud na pewno wiedział, co krzyczy? Biorąc pod uwagę, że żyjemy w Polsce, gdzie generalnie za kołnierz się nie wylewa, trudno uwierzyć, że nagle wszyscy pokochali abstynencję, raczej mamy do czynienia z typowym zjawiskiem „mnie to nie dotyczy”. Otóż bardzo łatwo, w myśl nowych przepisów może dotyczyć.

O ile przepis mówiący o obligatoryjnej konfiskacie pojazdu, gdy alkomat wykaże powyżej 1,5 promila jest dziwny, ale przynajmniej jasny, o tyle konfiskata za recydywę, to już całkowite kuriozum. Samochód może stracić kierowca, który w ciągu tygodnia dwa razy wsiądzie za kółko z 1,49 promila, by kupić kolejną flaszkę i taki, co w ciągu 10 lat pojedzie do roboty z 0,51 promila. W tym miejscu warto przypomnieć, że pierwszy przypadek to jest przestępstwo prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwym, natomiast ten drugi, to wykroczenie. Logiki w tym wszystkim nie ma żadnej, no ale tak to bywa z głosem ludu, gdzie zdecydowanie więcej usłyszymy emocji niż racjonalnej analizy.

Jeśli jeszcze na to nałożyć kwestię własności, bo przecież mamy pojazdy firmowe i samochody należące do kilku właścicieli, to przepisy rozjeżdżają się tak bardzo i absurdalnie, że ich interpretację musimy sobie w tym krótkim artykule podarować. Prymitywna zasada „będzie ostro, będzie skutecznie” ma wiele wad, a naczelną jest brak proporcji i adekwatności. Trudno uznać, że człowiek z 1,5 promila we krwi nie czuje, w jakim jest stanie i większości przypadków doskonale wie ile wypił. Natomiast poziom 0,5 promila to jest stan, który w kilkunastu krajach Europy w ogóle nie jest żadnym naruszeniem prawa, ponieważ to nie tylko przysłowiowa lampka wina do obiadu, ale na przykład być godzina 17.00 następnego dnia, po wieczornej imprezie dnia poprzedniego.

Po takiej argumentacji lud z całą pewnością krzyknie, że „nic mnie to nie obchodzi, obojętnie ile wypijesz, jak wsiadasz za kółko, to jesteś zabójcą”. I wcale ludowi nie będzie przeszkadzało po chwili krzyknąć, że karanie za kradzież batonika w popularnym dyskoncie to bandytyzm, bo politycy kradną więcej. Tutaj władza również posłuchała ludu i podwyższyła kwotę, od której kradzież z wykroczeniem zamienia się w przestępstwo. Za trzy miesiące, gdy ustawa wejdzie w życie, będziemy można ukraść do 800 zł i to jest naprawdę niezła sumka, wcześniej było marne 5 stów. Ustawodawcy uzasadnili ten gest wzrostem inflacji.

Nie ma gorszego połączenia dla psucia prawa niż głos ludu trafiający w polityczne ambicje ministra. Niestety dokładnie tak znowelizowano kodeks karny i chociaż znajdziemy tam też parę dobrych zmian na przykład „bezwzględne dożywocie” dla najgorszych zbrodniarzy, to nie jest żadnym pocieszeniem.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

1 KOMENTARZ