Zanim pokusimy się o własne ignoranckie oceny i analizy, zapoznajmy się z tym, co mówi nauka i eksperci. Jeśli chodzi o „megalomanię”, to najnowszy słownik PWN nie pozostawia najmniejszych złudzeń: „przesadne przekonanie o swojej wartości”. Przyszły minister finansów Andrzej Domański dokładnie takim słowem określił projekt budowy CPK. Wynikałoby z tego, że Polacy przeceniają swoją wartość, gdy myślą o tym, aby sprawniej poruszać się w ramach własnych granic i przede wszystkim stworzyć węzeł komunikacyjny na miarę państwa członkowskiego Unii Europejskiej.
O CPK premiera Donalda Tuska od wielu miesięcy pytają miliony Polaków, podobne pytania trafiają do ministra finansów Andrzeja Domańskiego i nowego opiekuna projektu Marcina Laska. Bez względu na adresata odpowiedzi zawsze były słownikowe, czyli deprecjonujące przekonania o polskiej wartości. Wcześniej Rafał Trzaskowski nie zostawił suchej nitki na CPK i stwierdził kategorycznie, że planowana rozbudowa lotniska w Berlinie bez problemu pokryje europejskie deficyty komunikacyjne. Takie asekuracyjne reakcje spotykały się z brutalnym atakiem teorii spiskowych, a najpopularniejsza z nich głosiła, że Donald Tusk wraz z całą ekipą realizują interesy niemieckie nie polskie.
Ciężko powiedzieć skąd tak bzdurne pomysły wpadły co niektórym do głowy, ale najnowsze informacje dotyczące niemieckich planów inwestycyjnych dodają „spiskowcom” wiarygodności. Ashwin Bhat, szef Lufthansy Cargo oświadczył właśnie, że narodowy niemiecki przewoźnik lotniczy zamierza rozbudować lotnisko we Frankfurcie. Niemcy znani są z precyzji planowania, dlatego też podano konkretną datę realizacji projektu i jest nią rok 2030. O dwa lata wcześniej poprzednia ekipa rządząca wyznaczyła termin realizacji polskiego projektu, ale został on uznany za nierealny i przesunięty przez Macieja Laska na 2032 rok.
Widać w polskim i niemieckim przedsięwzięciu wiele podobieństw z tym naczelnym, że zarówno Polska, jak i Niemcy chciały mieć na swoim terenie port lotniczy, który będzie kluczowym w Europie węzłem komunikacyjnym. Istnieje też jedna zasadnicza różnica, mianowicie taka, że w Niemczech nikt nie mówi o niemieckiej megalomanii. Niemcy po prostu mają plan na inwestycję i go realizują, w Polsce też mogłoby tak być, gdyby Polską rządzili Polacy, a nie Donald Tusk i jego gabinet.
Czy Polacy wyciągną z tych podobieństw i zasadniczej różnicy własne wnioski, dalekie od lotniska w Berlinie i Frankfurcie? Tego nie wie nikt i nawet sam Pan Bóg nie chce uczestniczyć w takim quizie, pewne natomiast jest jedno. Jeśli we własnym kraju nie będziemy w stanie wybrać władzy reprezentującej nasze interesy, to cały czas będziemy jeździć niemieckimi samochodami z tureckich komisów i latać z jednego niemieckiego lotniska na inne niemieckie lotnisko, niemieckimi liniami Lufthansa albo LOT.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!
Niemcy obniżają koszty dla swojej gospodarki i budują “autostrady na rzekach”, w tym do Czechii.
Tusk zaś zablokował w Polsce transport rzeczny, ponieważ “rybki maja za mało przestrzeni życiowej”, za to “prywatyzuje wzorem KLD” wszystkie autostrady i drogi ekspresowe.