Foto: Monika Skolimowska / DPA

Za naszą zachodnią granicą od zawsze działo się nieco albo całkiem inaczej niż u nas. Polska w tej chwili jest najbardziej proukraińskim krajem na świecie, który oddaje ostatnie koszule i czołgi. Wśród samych Polaków zdecydowana większość popiera te wysiłki i wyrzeczenia, głęboko wierząc w to, że Ukraińcy biją się za nas. W Niemczech panują zgoła odmienne nastroje, zarówno na szczeblach władzy, jak i w społeczeństwie niemieckim.

Byłoby przesadą stwierdzenie, że wszyscy Niemcy są krytyczni wobec angażowania się w konflikt na Ukrainie, prawdą nie jest też powszechny sprzeciw, ale niemal wszystkie badania wskazują na głębokie podziały. Ostatni sondaż przeprowadzony w dniach 21-23 lutego na zlecenie DPA 21-23, dał bardzo ciekawe wyniki. 51 procent Niemców uznało, że uzbrajanie Ukrainy jest równoznaczne z przyłączeniem się Niemiec do wojny, 37 proc. odrzuciło ten pogląd. 40 procent Niemców twierdzi, że zbrojne wsparcie dla Ukrainy ze strony Niemiec jest zbyt duże, 22 proc. uważa, że jest za małe, a 23 proc., że jest w sam raz. Niemal idealnie rozłożyły się proporcje w przypadku przekazania Ukrainie 18-stu czołgów Leopard 2, 44 proc. było przeciw, a 41 proc. za.

Polityka kanclerza Scholza wygląda dokładnie tak, jak pokazują sondaże, jest pełna sprzecznych komunikatów i gestów, które na przemian są wysyłane do jednej i drugiej części społeczeństwa. Prócz naturalnych sympatii i często kompleksów niemieckiej lewicy w relacjach z Rosją, koalicja rządząca pod przywództwem SPD ma jeszcze parę innych przeszkód stojących na drodze wsparcia dla Ukrainy. Jedną z nich są protesty przeciw podsycaniu konfliktów i domaganie się pokojowych rozmów. W Polsce podobna sytuacja jest nie do pomyślenia, ale w Niemczach takie zjawiska społeczne występują, czego najlepszym przykładem jest protest w Berlinie.

W sobotę 25 lutego 2023 roku, na ulice Berlina wyszło 10 tys. ludzi, by zaprotestować przeciwko uzbrajaniu Ukrainy przez rząd niemiecki. Demonstranci nieśli transparenty z hasłami: “Negocjuj, nie eskaluj” i co szczególnie powinno zainteresować Polaków, to: “Nie nasza wojna”. Na czele protestu stanęła jedna liderek lewicowej partii Die Linke Sahra Wagenknecht oraz feministka Alice Schwarzer. Na stronie internetowej organizatora protestu pojawił się też apel, a w nim taki fragment:

Wzywamy kanclerza Niemiec do zaprzestania eskalacji dostaw broni. Teraz!… Bo każdy stracony dzień kosztuje nawet tysiąc istnień ludzkich.

Dziesięciu tysięcy demonstrantów pilnowało aż 1400 funkcjonariuszy niemieckiej policji, ale jak twierdzi rzecznik policji, nie doszło do żadnych zamieszek, ani nie odnotowano większych incydentów. Natomiast sam protest jest powszechnie krytykowany przez władze niemieckie, które stosują bardzo podobną retorykę do władz polskich, głównie posługują się „kremlowską narracją”. Niemiecki minister finansów Christian Lindner oświadczył krótko, że: “Kto nie stoi po stronie Ukrainy, jest po złej stronie historii”.

Pomimo sceptycznie nastawionych Niemców i chaotycznej polityki niemieckiej wobec Ukrainy, rząd niemiecki przekazał Ukrainie około 2,6 miliarda euro w postaci sprzętu wojskowego, więcej ofiarowały tylko USA, Wielkiej Brytania i Polska.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

1 KOMENTARZ