Nie popełnia błędów, kto nic nie robi. Od tego powinien wyjść sztab Karola Nawrockiego i sam kandydat i to co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze, żeby w błędzie nie tkwić, po drugie, żeby błędów unikać i po trzecie, żeby porażkę przekuć w sukces. Do tej pory Karol Nawrocki nie kojarzył się z populizmem, a już na pewno nie z populizmem socjalnym. Ktoś w PiS się zniecierpliwił po wynikach sondaży, nawiasem mówiąc kompletnie niewiarygodnych, no i nastąpiło przyśpieszenie.
Zamiast pompek, biegania i boksu Karol Nawrocki obiecał Polakom obniżkę cen prądu o 33% i co więcej zagwarantował, że tak się stanie w 100 dni. Biorąc pod uwagę fakt, że do tej pory „niemrawa” kampania Nawrockiego nie budziła tak wielkich kontrowersji, jak kampania Trzaskowskiego pod kryptonimem „Komorowski 2.0”, trudno zrozumieć kto wpadał na ten dziwny pomysł. Z daleka pchnie to starymi demiurgami, których nazwisk lepiej nie wymieniać, bo straty wizerunkowe mogą być jeszcze większe. Tak, czy siak mleko się rozlało i teraz trzeba to wszytko posprzątać. Najprostszą naprawą jest powiedzenie prawdy połączone z obietnicą poprawy. Takie rzeczy w polityce zdarzają się bardzo rzadko, ale warto zaryzykować.
Karol Nawrocki powinien przeprosić za skojarzenia ze „100 obietnicami” Donalda Tuska i dodatkowo wyjaśnić, że Prezydent RP ma wprawdzie inicjatywę ustawodawczą, ale niczego zagwarantować nie może. Po tym bolesnym wstępie należy przejść do racjonalnej ofensywy, bo ceny energii w Polsce są absurdalne i wcale nie wynikają z naszej niegospodarności, tylko z europejskich regulacji postawionych na głowie. Przy każdym pomyśle na to, „żeby żyło się lepiej” zawsze pojawia się słuszne pytanie: „ale skąd wziąć na to pieniądze”. W przypadku rachunków za energię elektryczną odpowiedź jest prosta i co najważniejsze nie wymaga żadnego zaciskania pasa, wystarczy spojrzeć na oficjalne strony rządowe:
Gdyby nie opłata za emisję CO2, koszt wytworzenia energii elektrycznej w Polsce byłby mniejszy o 60% – oficjalna strona https://www.gov.pl/web/klimat/gdyby-nie-oplata-za-emisje-co2-koszt-wytworzenia-energii-elektrycznej-w-polsce-bylby-mniejszy-o-60
Jak widać na załączonym oświadczeniu 33% obniżka cen prądu w Polsce to nie jest kampanijna sztuczka, ale nieco więcej niż połowa opłat, które musimy odprowadzać w ramach chorej ideologii ekologicznej. Oczywiście ten absurd jest wyłącznie pozorny, bo Niemcy doskonale wiedzą, co robią i dla kogo robią. Powtarza się scenariusz z cukrowniami i stoczniami. W Polsce żadna stocznia i cukrownia nie mogła być opłacalna, w Niemczech stocznie i cukrownie wbrew traktatom UE wspierało pastwo niemieckie. Tak wygląda polityka na najwyższym poziomie i czas najwyższy przynajmniej połowę tego poziomu osiągnąć.
Pan Karol Nawrocki popełnił błąd komunikacyjny, chociaż wiele wskazuje na to, że nie był to autorski błąd, tylko bardzo niemądra podpowiedź czarodziejów od przekazu medialnego. Nie znaczy to jednak, że Polacy mają płacić z prąd absurdalne ceny, które nie wynikają z kosztów produkcji, ale z udawanej troski o klimat. Emisja CO2 działa jak magiczne zaklęcie i nie ma znaczenia, że nasza planeta w procesach naturalnych odpowiada za co najmniej 95 proc. emisji, liczy się wyłącznie to, co można wcisnąć „ciemnemu ludowi”. Pan Karol Nawrocki zamiast powtarzać chybione komunikatu sztabu, po prostu powinien powiedzieć prawdę. Obniżenie cen energii w Polsce nie wymaga żadnych nakładów i podatków, potrzeba tylko i wyłącznie odrobinę odwagi.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!