Foto: Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

W samo południe prezydent Andrzej Duda przyjął cztery dymisje wicepremierów i powołał jednego wicepremiera. Jest to największa w dziejach III RP redukcja etatów na najwyższych szczeblach władzy. Postulaty związane z oszczędnościami w administracji państwowej i ograniczeniem biurokracji składają wszystkie partie polityczne, które teraz powinny czuć się usatysfakcjonowane tak spektakularnym zabiegiem.

Czterej zdymisjonowani wicepremierzy to: Jacek Sasin, Piotr Gliński, Mariusz Błaszczak i
Henryk Kowalczyk. Trzej pierwsi pozostaną jednak w rządzie, bo dodatkowo pełnią funkcję ministrów. Jacek Sasin stoi na czele Ministerstwa Aktywów Państwowych, Piotr Gliński odpowiada za Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Mariusz Błaszczak strzeże Polski w Ministerstwie Obrony Narodowej. Najgorzej na całej operacji wyjdzie były minister rolnictwa Henryk Kowalczyk, który po aferze z ukraińskim „zbożem technicznym” stracił tekę, a na pocieszenie został wicepremierem. Teraz Henryk Kowalczyk będzie musiał poszukać pocieszenia “bez teki”, bo w ramach kolejnego awansu został ministrem, ale nie przydzielono mu żadnego resortu.

Kto mógłby zastąpić aż czterech wicepremierów łącząc ich wiedzę i kompetencje, a do tego przewyższając wszystkich inteligencją, doświadczeniem i charyzmą? Tylko jeden człowiek w Polsce wypełnia te wszystkie kryteria i dysponuje jeszcze wieloma innym zaletami, jest to sam Jarosław Kaczyński. Nie będzie to pierwsza przygoda Jarosława Kaczyńskiego na stanowisku premiera i wicepremiera. 14 lipca 2006 roku Kaczyński przegonił z gabinetu premiera jedną ze swoich największych kadrowych porażek, czyli Kazimierza Marcinkiewicza i zajął jego miejsce. Utrzymał się na tym stanowisku trochę ponad rok i stracił je po własnej decyzji o przyśpieszeniu wyborów parlamentarnych.

Druga przygoda prezesa PiS w składzie rządu trwała nieco dłużej, bo niespełna dwa lata, ale tym razem Kaczyński 6 października 2020 roku objął funkcję wicepremiera od spraw bezpieczeństwa, z której 17 czerwca 2022 zrezygnował. Powrót Jarosława Kaczyńskiego do rządu przed rocznicą ostatniej dymisji wywołał spore zamieszanie i był zaskoczeniem nawet dla wielu członków Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze bardziej zdezorientowani politycy opozycji i niewtajemniczone media, tłumaczą tę decyzję kryzysem w rządzie i partii. Prezes PiS ma „ściągnąć” cugle i dać nowy impuls dla rozlazłej kampanii wyborczej.

Czy to się uda? Doświadczeni obserwatorzy polskiej polityki wiedzą, że nic tak nie pobudza debaty publicznej jak obecność dwóch wzajemnie nienawidzących się polityków: Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego. W ostatnim czasie szef PiS był zdecydowanie wycofany, natomiast Tusk brylował na wiecach i spotkaniach wyborczych. Nagła nominacja na wicepremiera z całą pewnością przesunie uwagę opinii publicznej na osobę prezesa.

Odrębną kwestia to czas, jaki uda się tym zabiegiem kupić i biorąc pod uwagę tempo politycznych roszad, nie należy się spodziewać, że będzie to temat, który utrzyma się na topie tygodniami. Za to obecność w rządzie da Jarosławowi Kaczyńskiemu nowe możliwości, od bezpośredniej kontroli skonfliktowanych członków rządu, po nielimitowany czas wypowiedzi w Sejmie. Wszystko wskazuje na to, że PiS i PO mają ten sam pomysł na kampanię i ma być nim stara sprawdzona polaryzacja sceny politycznej, w której pozostaje niewiele miejsca dla innych.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!