Foto: Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Przez całe lata za polityka numer jeden, który potrafił powiedzieć coś „oryginalnego” i na tym budować swoją rozpoznawalność, uznawano Janusza Korwina-Mikke. Był też taki polityk, jak Janusz Palikot, wywodzący się z Platformy Obywatelskiej i ściśle współpracujący z Donaldem Tuskiem. On z kolei funkcjonował wyłącznie dzięki codziennym skandalom i jak mówi młodzież „hejtowi”. Z tych dwóch przykładów można wyciągnąć fałszywy wniosek, że najniższych lotów populizm dotyczy wyłącznie polityków na wiecznym dorobku, usiłujących przekroczyć próg wyborczy.

Jest to prawda, ale tylko połowiczna, istniej jeszcze co najmniej jedna grupa polityków, która sięga po takie narzędzia i są to politycy rozpaczliwie walczący o utrzymanie się przy władzy. Jeszcze parę lat temu premier Mateusz Morawiecki nie pozwoliłby sobie na szokowanie opinii publicznej jednoczesnym podważaniem nauki Kościoła i popieraniem kary śmierci. Dziś pozycja Morawieckiego w rządzie i partii PiS jest tak niepewna, że musi przypominać o swoim istnieniu, no i przypomniał.

Ciągle aktualny szef rządu „Zjednoczonej Prawicy” regularnie organizuje wirtualne spotkania z wyborcami i obywatelami na portalu Facebook. W przyjętej formule spotkania, uczestnicy mogą też zadawać pytania i chętnie z takiej możliwości korzystają. Biorąc pod uwagę treść i kierunki pytań trudno podejrzewać, że mamy do czynienia ze spontanicznymi reakcjami przypadkowych użytkowników Facebooka. Jedno z takich ukierunkowanych pytań dotyczyło niszczenia i grabieży polskiego mienia, czyli idealny grunt, żeby po raz tysięczny opowiedzieć o prorosyjskiej opozycji i proniemieckim Donaldzie Tusku. Tak też się stało, na początku Mateusz Morawiecki zauważył:

Oni sprzedawali wszystko. Oni nawet chcieli sprzedać Lotos do Ruskich. Nic im nie przeszkadzało.

Po tych rytualnych słowach nastąpił nagły zwrot narracji i premier zaczął mówić o dawno zapomnianej karze śmierci, która w obecnych warunkach politycznych, związanych z członkostwem Polski w UE, jest tematem nie do ruszenia.

Wykorzystam ten fragment, żeby powiedzieć, że generalnie uważam, że z tą karą śmierci należałoby ją przemyśleć i nie postępować pochopnie tak jak współczesny świat, żeby szybko ją wyeliminować. Moim zdaniem za najcięższe przestępstwa kara śmierci powinna być dopuszczalna. Uważam, że to był przedwczesny wynalazek lat 90. czy wcześniejszych. Tutaj akurat nie zgadzam się także z nauką Kościoła, bo jestem zwolennikiem kary śmieci — podkreślił.

Zgodnie z przewidywaniami i założeniami wypowiedź Mateusza Morawieckiego spotkała się z ostrą reakcją polityków, dziennikarzy i wyborców wszystkich partii. Rzecz jasna przywrócenia kary śmierci w Polsce nie będzie, ani nawet najmniejszych projektów ustaw zmierzających w tym kierunku, ale przez jakieś dwa dni Polacy sobie przypomną, że premierem Polski jest Mateusz Morawiecki, który radykalnym przekazem próbuje naśladować swojego największego rywala Zbigniewa Ziobrę.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!