Szczepienia przeciw COVID-19 rozpoczęły się w Polsce 27 grudnia 2020 r. i w pierwszej kolejności dotyczyły personelu medycznego oraz seniorów. Od samego początku zainteresowanie szczepieniami w Polsce było bardzo niskie, ale po wyjątkowo agresywnej kampanii straszącej ludzi respiratorami, zgonami, zwolnieniami z pracy, zakazem podróżowania i wstępu bez paszportu do miejsc publicznych, udało się zaaplikować 57 961 392 dawek.

Zdarzały się też przypadki wyjątkowej gorliwości i dobijania się do punktów szczepień, ale czasy, w których Krystyna Janda i były szef TVN Edward Miszczak dostawali szczepionki przeciw COVID-19 pod ladą, minęły bezpowrotnie. Dziś półki polskich magazynów uginają się od 23,6 milionów dawek, a chętnych można policzyć bez kalkulatora. Według danych ministerstwa dziennie na szczepienia przeciw COVID-19 zgłasza się około 426 osób, najwięcej w województwie mazowieckim – 125, najmniej w  podkarpackim – cztery. W związku z tym Ministerstwo Zdrowia robi wszystko, aby szczepionek się pozbyć. Do tej pory Polska odsprzedała innym państwom około 14,7 mln dawek, ale ponad 23,6 mln ciągle  zalega w magazynach Rządowej Agencji Rezerw Materiałowych.

Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, że taki stan rzeczy generuje gigantyczne koszty, na które składa się cena zakupu, ale też utrzymanie specyficznych magazynów. Cena jednej dawki szczepionki Pfizera, a głównie o nie chodzi, wynosi około 100 zł. Łatwo policzyć, że mamy w tej chwili jakieś 2,4 miliarda złotych dosłownie zamrożonych, bo jak wiadomo szczepionki wymagają przechowywania w niskiej temperaturze. Dodatkowo Ministerstwo Zdrowia w odpowiedzi na poselską interpelację podało koszty magazynowania:

Miesięczne koszty przechowywania szczepionek wynoszą 774 tys. zł – odpowiedział wiceminister Waldemar Kraska.

Niechciane szczepionki zalegają od wielu miesięcy, praktycznie od marca 2022 roku, kiedy emocje społeczne przeniosły się na konflikt zbrojny pomiędzy Rosją i Ukrainą. Gdyby uwzględnić ten roczny okres, to łączny koszt przechowywania wyniósłby 9,2 miliona złotych, ale na tym nie koniec. Polska w ramach umowy podpisanej przez Unię Europejską zobowiązała się do zakupu kolejnych milionów dawek, w tym najwięcej od firmy Pfizer. Renegocjacje umów do tej pory przyniosły mizerne efekty, wprawdzie Moderna zgodziła się na redukcję zamówienia o 60%, niemniej to i tak oznacza przymusowy i bezsensowny zakup 4 milionów dawek za 420 milionów złotych.

Jednak prawdziwy problem i największe koszty to umowa z firmą Pfizer i o skali problemu dobitnie świadczy unikalna decyzja Komisji Europejskiej, która na początku marca wyraziła zgodę, aby Polska podjęła indywidualne negocjacje z Pfizerem. Teoretycznie daje to Polsce nowe możliwości, ale w praktyce wiadomo, że jeśli firma nie dała się złamać zacznie większemu podmiotowi, jakim jest Unia Europejska, to Polska wiele nie będzie mieć do powiedzenia, co zresztą oficjalnie przyznał minister Niedzielski:

Ale mamy też świat zupełnie inny – negocjacje z firmą Pfizer, która nie tylko wobec Polski, ale wobec wszystkich krajów europejskich okazuje, jak można powiedzieć, pewnego rodzaju arogancję, która polega na ignorowaniu i nieuwzględnianiu faktu wojny w Ukrainie i pomocy, którą udziela Polska walczącemu sąsiadowi.

Zgodnie z warunkami umowy Polska jest zobowiązana do odebranie zamówionych szczepionek Pfizera na kwotę około 6 miliardów złotych. Gdy do 6 miliardów dodamy 2,4 miliarda zalegających w magazynie, 420 milionach w zamówieniach Moderny i koszty magazynowania, to łącznie minister Niedzielski i rząd Morawieckiego narazili Polskę na stratę około 9 miliardów złotych. Przy tej okazji warto dodać skalę porównawczą, na przykład aferę Amber Gold, którą prokuratura wyceniła na 850 milionów, czyli 10,5 razy mniej niż Polaków kosztowały kompletnie nieprzydatne szczepionki.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!