Jedna z politycznych anegdot z ostatniego czasu wiąże się z osobą byłego wicepremiera w rządzie Mateusza Morawieckiego, którym był Jarosław Gowin. W wywiedzie udzielonym “Dziennikowi Gazecie Prawnej” Gowin odpowiadając na pytanie dotyczące głosowania w sprawie ustaw wzbudzających społeczne napięcia, odpowiedział: „Sam parę razy głosowałem, chociaż się z tego nie cieszyłem”.
Trudno powiedzieć, czy było to świadome lub podświadome nawiązanie do słów Billa Clintona, który tłumacząc się z palenia „zioła”, był łaskaw zażartować: „paliłem, ale się nie zaciągałem”, w każdym razie mamy do czynienia z typową polityczną retoryką. Podobnych wypowiedzi z usta polityków padało mnóstwo, niektóre z nich wywołują oburzenie, inne śmiech. W przypadku byłego już ministra MSWiA Marcina Kierwińskiego w bardzo krótkim czasie kanonem stał się „pogłos”. Podczas przemówienia w czasie Ogólnopolskich Obchodów Dnia Strażaka miał nawalić sprzęt nagłośniający i to tak złośliwie, że przemówienie ministra zmieniło się w pijacki bełkot.
Nikt inny takich problemów nie miał, ale Kierwiński twardo się upierał, że nawet kieliszka nie powąchał. Większość Polaków raczej w tę historię nie uwierzyła, pomimo tego, że minister opublikował wynik badania alkomatem i rzekomo ma też badanie krwi, które chce wykorzystać w sądzie. Jak dotąd nikt pozwu nie otrzymał, chociaż na przykład Jacek Protasiewicz bardzo się starał, no i sprawa trochę przycichła, co z pewnością działało na korzyść Marcina Kierwińskiego i jego kampanii wyborczej. Działało, ale chyba już nie działa, ponieważ polityk KO postanowił przypomnieć się wyborcom i znów to zrobił w anegdotyczny sposób. Początkowo wszystko wyglądało dość niewinnie:
Byłem na granicy, widziałem, jak ciężko pracują pogranicznicy. Bezpieczeństwo jest najważniejsze – powiedział Marcin Kierwiński w piątkowej audycji Onetu “Program wieczorny”.
Problemy zaczęły się wówczas, gdy zazwyczaj sprzyjająca obecnej władzy dziennikarka Onet.pl wyprowadziła niespodziewaną kontrę:
Ale jeszcze kilka miesięcy mówiliście co innego, jak PiS rządził. Klaskaliście na filmie Agnieszki Holland – ripostowała Magdalena Rigamonti.
W tym momencie były szef MSWiA rzucił się na dziennikarkę z ostrą, przynajmniej tak mu się wydawało, repliką:
Nie, ja nie klaskałem. Proszę mi nie imputować takich zachowań – wypalił Kierwiński.
Nie wiadomo, czy pan Kierwiński znów był pod możnym wpływem pogłosu, czy też po prostu ma czarną serię wizerunkowych wpadek, pewne natomiast jest to, że kolejna jego wypowiedź stała się przebojem Internetu. Ludzie od marketingu powiadają, że nieważne co o tobie mówią, byle nazwiska nie mylili, a to zagwarantuje sukces. Pożyjemy zobaczymy na ile ta reguła sprawdzi się w przypadku polityka KO, którego nazwisko powoli staje się memem.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!