Foto: Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

O upadku instytucji państwowych mówi się zewsząd i rzecz jasna kierunki tych ostrych recenzji są do bólu przewidywalne, jednocześnie asymetryczne. Obecna koalicja rządząca jest zdecydowanym liderem nie tylko w krytyce, ale i w podważaniu takich instytucji jak: Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Sądownictwa, Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Z kolei PiS, jako największa partia opozycyjna, w zasadzie nie kwestionuje instytucji jako takich, za to podważa ich składy osobowe i tak jest w przypadku większości sądów oraz Najwyższej Izby Kontroli.

Historycznie rzecz ujmując rząd i politycy PiS ciężko pracowali nad tym, aby na czele NIK stanął „Żelazny Marian”, czyli Marian Banaś i jeszcze ciężej, żeby Banaś stał się ich śmiertelnym wrogiem. Gdy w 2019 roku głosami ówczesnej partii rządzącej Marian Banaś stanął na czele NIK nic nie wskazywało na to, co widzimy dziś. Nie ma co ukrywać, że Banaś został wybrany z partyjnego klucza i jest to niestety norma w Polsce, ale sprawy szybko przebrały fatalny obrót dla polityków, którzy myśleli, że mają swojego człowieka na urzędzie.

Stacja TVN24 znana z notorycznego atakowania prawicy i ochrony środowisk lewicowo-liberalnych, wyprodukowała reportaż na temat rodziny Banasiów. W materiale TVN24 naszpikowanym zamazanymi obrazami, przetworzonymi głosami i trzymającą w napięciu muzyką, zobaczyliśmy hotel na godziny. Każdy odrosły człowiek z łatwością się domyślił, że ta działalność łączy się z intymnymi igraszkami wynajmujących, co nie robi najlepszego wrażenia w świcie polityki. Właścicielem kamienicy był Marian Banaś świeżo upieczony szef NIK, ale z samym biznesem nie miał nic wspólnego i tak się tłumaczył:

Nie zarządzałem pokazanym w materiale hotelem. Byłem właścicielem budynku, który na podstawie umowy zawartej zgodnie z prawem wynająłem innej osobie. Osoba ta prowadziła tam działalność hotelową. Obecnie nie jestem właścicielem tej nieruchomości. (…)Materiał odbieram jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia nie tylko mojej osoby, ale również kierowanych przeze mnie instytucji. W związku z nieprawdziwymi informacjami skieruję sprawę na drogę sądową.

Cała ta sprawa uderzała też w Jakuba Banasia, syna szefa NIK, ponieważ w 2016 roku kamienica została zabezpieczona na poczet spłaty kredytu bankowego w kwocie 2,5 miliona złotych. Kredyt ten został udzielony firmie, której współwłaścicielem był Jakub Banaś. Pod naporem krytyki, PiS najpierw bronił Banasia, jednak szybko się ugiął i zażądał jego dymisji. Gdy Marian Banaś stanowczo odmówił, zaczęła się ostra wojna pomiędzy dawanymi sojusznikami i co ciekawe prezes NIK natychmiast stał się ulubieńcem TVN24. Minęło 5 lat, a emocje nadal nie opadły i praktycznie wszystkie duże kontrole NIK biją w PiS, jednocześnie sam Banaś nie ukrywa satysfakcji ze swojej zemsty i chętnie opowiada o tym w mediach.

Ostatni raport dotyczący tzw. „afery wizowej” jeszcze nie został opublikowany, jednak sprzyjające ekipie rządzącej media już dotarły do jego treści i powieliły legendę o 366 tys nielegalnych imigrantów. Dzieje się to w określonych warunkach politycznych, w których Donald Tusk usiłuje się wyprzeć własnych słów o „niezbyt alarmujących prognozach”, z kolei służby państwowe nie są w stanie podać liczby ofiar i zaginionych w czasie powodzi.

I byłoby to wszystko niezłym scenariuszem do filmu sensacyjnego albo komediowego, gdyby nie fakt, że jedna z ważniejszych instytucji państwowych stała się osobistym narzędziem zemsty jej szefa. W zaistniałej sytuacji wartość raportów NIK jest co najmniej wątpliwa, natomiast polityczne i osobiste motywacje Mariana Banasia wręcz porażają oczywistością.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!