Foto: Cyfrasport

Redakcja PatrzyMY.pl jest na tyle stara, że pamięta czasy, w których jedynym polskim zawodnikiem grającym w legendarnym zachodnim klubie był Zbigniew Boniek. Wokół transferu Zbigniewa Bońka webuchło sporo zamieszania, głównie dlatego, że przypadł on w niezwykle trudnym dla Polski momencie, jakim było wprowadzenie stanu wojennego. Wielu polskich kibiców wrzucało Bońkowi podlizywanie się komunistycznej władzy, dzięki czemu mógł przejść z Widzewa Łódź do Juventusu Turyn. W czasie mistrzostw świata w Hiszpanii, Bonika regularnie wygwizdywała Polonia, która przychodziła na hiszpańskie stadiony z transparentami „Solidarności”, co oczywiście w Polsce było precyzyjnie cenzurowane.

Na domiar złego Boniek rozczarowywał pod względem sportowym, dwa pierwsze mecze z Włochami i Kamerunem, zwyczajnie mu nie wyszły, ale gdy zagrał bardzo dobry mecz z Peru, decydujący o wyjściu z grupy i genialny z Belgią, kibice zapomnieli Bońkowi wszystko, nawet wywiad w koszulce zespołu ZSRR. Dziś Polacy piłkarze, pomimo mieszanej formy, jaką reprezentują w reprezentacji, grają w wielu legendarnych klubach włoskich, angielskich i hiszpańskich, jednak po raz pierwszy Polak zagrał w Barcelonie. Robert Lewandowski po długich i momentami żenujących negocjacjach z byłym klubem Bayern Monachium, gdzie pobił niemal wszystkie strzeleckie rekordy, trafił do FC Barcelona.

Czasy się na tyle zmieniły, że 34-letni napastnik, może zaczynać nowy etap kariery i to na najwyższym poziomie, podczas gdy Zbigniew Boniek w wieku 32 lat zakończył karierę. Jest jednak coś co się w piłce i zachowaniach kibiców nie zmieniał. Trudne początki Bońka w dwóch pierwszych meczach na MŚ w Hiszpanii, zbiegły się historycznie z trudnymi początkami Roberta Lewandowskiego, który zadebiutował w sparingowych meczach podczas tourne w USA i w pierwszym meczy La Liga. W żadnym z nich nie zdobył bramki i natychmiast posypały się bardzo ostre komentarze:

Polak nie był w stanie uzasadnić tych 50 mln euro, które FC Barcelona zapłaciła za jego transfer. Kompletnie się nie wyróżniał. Raphinha i Kessie dali drużynie znacznie więcej (…)Lewandowski nawet nie wiąże sznurowadeł Benzenie  ­– grzmieli dziennikarze hiszpańskiego El Futbolero espada.

Jeszcze większe gromy posypały się na Lewandowskiego i całą Barcelonę po pierwszym meczu nowego sezonu La Liga. Polak znów nie zdobył bramki, a Barcelona zremisowała 0:0 z Rayo Vallecano. Prasa hiszpańska tym razem pisała o wodzireju Lewandowskim, nie o piłkarzu:

W drugiej połowie zepsuł kilka strzałów. Jego wolę przewodzenia drużynie było widać bardziej w pobudzeniu trybun niż w samej grze na boisku – kataloński “Mundo Deportivo”.

Dotknął piłkę najmniej razy w drużynie Barcelony. Słaby udział w grze. Nie był wystarczająco zwinny, aby wykorzystać swoje dwie-trzy piłki, które miał na nodze w miejscu, gdzie powinien generować największe zagrożenie – dziennikarze portalu Eldesmarque.

I nagle nastąpiła cudowna odmiana wraz z taką samą oceną talentu i umiejętności, a stało się to zaraz po tym, gdy Lewandowski w drugim meczu ligowym z Realem Sociedad, który odbył się w dniu jego 34 urodzin. „Lewy” potrzebował zaledwie 44 sekundy, aby zdobyć swoją pierwszą bramkę w La Liga, później dołożył drugą i został najlepszym piłkarzem meczu. Równie efektownie wypadł w trzecim meczu z Realem Valladoid, powtórzył swój wyczyn z poprzedniego spotkania, zdobył dwie bramki, został piłkarzem meczu i razem z Borja Iglesiasem zajmuje pierwsze miejsce w klasyfikacja strzelców La Liga. Z kolei Karim Benzema, któremu „Lewy” nie był godzien wiązać butów, strzelił o jedną bramkę mniej.

Co na to hiszpańska prasa?

Barcelona wreszcie cieszy się zmianą pokoleniową, choć z 34-letnim przywódcą, który jest mentorem dla młodych (…) To dla Barcy czyste złoto – Mundo Deportivo.

Już w debiucie pokazał, że jest prawdziwym drapieżnikiem w polu karnym. W ciągu 45 minut spędzonych na boisku trzykrotnie był bliski pokonania Courtois. A to dopiero przedsmak –  dziennik “AS”.

Pokazał, że nie jest tylko finiszerem, ale że potrafi bardzo dobrze łączyć się z kolegami z drużyny – kataloński dziennik “Sport”.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!