Foto: PAP / Paweł Supernak

Związki partnerskie, to jeden z bardziej zużytych tematów dyżurnych, a jak wiadomo takie tematy z natury rzeczy są regularnie eksploatowane. Niespecjalnie więc dziwi, że po pół roku rządów „koalicji 13 grudnia” ponownie się mówi o związkach partnerskich i ponownie ustalane są „granice kompromisu”.

W Polsce zmieniają się nastroje społeczne, nad czym można ubolewać albo się cieszyć, w zależności od preferencji politycznych, trend jest taki, że się społeczeństwo liberalizuje. W tej chwili większość Polaków nie protestuje przeciw odwiedzinom w szpitalu, czy dziedziczeniu, ale cała czas brak zgodny na „małżeństwa jednopłciowe” i adopcję dzieci.

Radykalni przeciwnicy zmian prawnych odwołują się do zasady: „daj komuś palec, a weźmie całą rękę” i poniekąd mają rację, co widać wyraźnie po żądaniach Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. Wymienieni koalicjanci chcą pełnej liberalizacji przepisów, z tym, że adopcję zastąpiono prawnym synonimem, czyli „przysposobieniem dziecka”. Nie wydaje się jednak, aby ten zabieg się udał, bo ani większość Polaków, ani koalicjant „Trzecia Droga” nawet nie chcą o tym słyszeć. Ponad tydzień temu Anna Maria Żukowska chciała zaszantażować „Trzecią Drogę” i powiedziała w mediach, że koalicjant zgodził się na przyjęcie zmian, na co natychmiast sprostowaniem zareagował Władysław Kosiniak-Kamysz.

Lider PSL i jeden z liderów „Trzeciej Drogi” w dzisiejszym wywiadzie dla TVN24 podtrzymał swoje stanowisko i wyraźnie zakreślił granice kompromisu:

W PSL-u każdy decyzję w tej sprawie będzie podejmował indywidualnie. Nie ma nigdy dyscypliny partyjnej w głosowaniach dot. spraw światopoglądowych. Ale mamy też granice – to adopcja, równanie ze statusem małżeństwa… Ja za tym nie będę głosował.

Znacznie łagodniejsze stanowisko PSL i „Trzecia Droga” prezentują w odniesieniu do kwestii czysto formalnych, związanych z dostępem do informacji medycznych i dziedziczeniem, w tych przypadkach Władysław Kosiniak-Kamysz widzi nawet możliwość porozumienia z prezydentem Andrzejem Dudą:

(…) jeśli chodzi o dostęp do informacji medycznych, dziedziczenie, to powinny być one prawnie uregulowane. (…) Takie rozwiązanie, jeśli miałoby akceptację w Sejmie, to mogłoby znaleźć również akceptację prezydenta.

Prawa strona sceny politycznej też ma problem z tym dyżurnym tematem, o możliwości akceptacji zamian w kompromisowych obszarach medycyny i dziedziczenia, wielu polityków PiS również wypowiadała się pozytywnie. Nie bez znaczenie są też przekonania Polaków, a w tutaj zdecydowana większość popiera wprowadzenie zmian. Problem polega na tym, że jak zawsze o wszystkim zdecyduje polityka i jest mało prawdopodobne, aby PiS i Konfederacja nie chciały się jak najmocniej odciąć od projektu Lewicy i Koalicji Obywatelskiej.

Prawidłowością przy uruchamianiu tematów dyżurnych jest też to, że zazwyczaj tracą na tym rządzący. Tak było przy wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji i tak może być ze związkami partnerskimi, gdy biorą się za to lewicowi radykałowie. Interes polityczny Lewicy jest zupełnie inny niż „Trzeciej Drogi”, co musi i będzie wywoływać konflikty. W Sejmie będzie gorąco i najbardziej ostra nowelizacja raczej nie przejdzie, gdyby jednak przeszła ustawa dotycząca tych mniej kontrowersyjnych spraw, to wówczas polityczny problem będzie miał PiS i prezydent Andrzej Duda.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!