Foto: Screen TVN24

Istnieje takie brzydkie określenie, które idealnie podsumowuje najnowszą aferę polityczną rozgrywającą się w bańce portalu „X”. Wyjąć coś z tylnej części ciała, to eufemistyczna wersja powiedzenia i na tym poprzestańmy, bo nie wypada pozwalać sobie na więcej, zwłaszcza przy jedzeniu. A wszystko zaczęło się od Karola Nawrockiego, niezależnego kandydata na Prezydenta RP, popieranego przez PiS, który wywołał wielkie oburzenie u wybitnie nowoczesnego i europejskiego dziennikarza Patryka Michalskiego.

Co takiego legło u podstaw oburzenia pana Patryka? Trudno dać temu wiarę, ale było to chyba jedno z najczęstszych zjawisk wstępujących w kraju położonym pomiędzy Bugiem i Odrą. Karol Nawrocki w czasie „robociarskiej wizyty”, klasycznej dla kampanii wyborczej, pokosztował tradycyjnej polskiej kiełbasy wyrabianej przez polską firmę. Polak jedzący kiełbasę wywołuje mniej więcej taką samą sensację, jak Amerykanin, w tym prezydenci: Obama i Trump, jedzący hamburgera. Jednak Patrykowi Michalskiemu kosztowanie kiełbasy przez Karol Nawrockiego udało się powiązać z polityką międzynarodową, a nawet z wojną na Ukrainie.

Pomijając fakt, że Patryk Michalski wyraziłby równie mocne oburzenie, gdyby Karol Nawrocki mówił o Ukrainie zamiast zająć się losem polskich firm, również tych wyrabiających kiełbasę, to coś jeszcze rzuca się w oczy. Powtarza się scenariusz charakterystyczny dla samozwańczej elity dziennikarskiej, ale też politycznej i celebryckiej. Głównym elementem tego scenariusza jest oderwanie od rzeczywistości. Po trzech latach konfliktu na Ukrainie wiele się na świecie i w Polsce zmieniło i z całą pewnością zdecydowana większość Polaków bardziej martwi się tym, czy znajdzie kiełbasę w lodówce, niż problemami sąsiedniego kraju, któremu daliśmy więcej niż mogliśmy, a nic w zamian nie otrzymaliśmy.

Życie z perspektywy warszawskiego biurowca nie ma nic wspólnego z życiem przeciętnego zjadacza kiełbasy. Rozumieją to nawet, co bardziej rozgarnięci politycy, którzy regularnie chcą się bratać z ludem, właśnie w takich miejscach jak małe firmy, bazary, sklepiki. Nowocześni dziennikarze nie muszą tego rozumieć, nie mają też w obowiązkach zawodowych zapisanej wiedzy, kompetencji, czy inteligencji. Jedyne czego się od nich oczekuje to szybkości w produkowaniu wierszówek i „setek” i Patryk Michalski wraz z wieloma kolegami i koleżankami w tej formule jest dziennikarzem idealnym. Tyle tylko, że cały ten wysiłek idzie w próżnię, bo z jednej strony działa bezlitosny Internet, a z drugiej „taki mamy klimat”, że kiełbasa zdecydowanie wygrywa z rocznicami wybuchu konfliktów w obcych krajach.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

2 KOMENTARZE

  1. Rumuńskie elity musiały dostać zgodę Berlina na aresztowanie kandydata na prezydenta, który wygraną wyborów miał w kieszenie. “Bo kampania nie była transparenta”. Co za oderwanie?
    Oficjalne sondaże dawały kandydatowi na prezydenta 10% przed przed druga tura. Faktycznie wygrał pierwsza turę z 20%, dlatego unieważniono wybory.
    Teraz w oficjalnych sondażach miał już 40% poparcia, więc musieli go aresztować i wtrącić do więzienia. Rumunii chcieli wybrać niewłaściwego kandydata, nie tego z elit.

  2. Opisany przez Pana przypadek doskonale mieści się w zakresie działań diagnostycznych dobrego lekarza psychiatry. Powiem więcej, dobry psychiatra mógłby na podstawie tego napisać świetną pracę doktorską. Materiału nie brakuje… 🙂