Foto: LEONID SCHEGLOV / BELTA / HANDOUT

W 2015 roku Niemcy pod przywództwem kanclerz Angeli Merkel były liderem w przyjmowaniu uchodźców i co więcej usiłowały zmusić do tego pozostałe kraje. Skutecznie oparło się tym szantażom zaledwie kilka państw w tym Polska. Teraz sami Niemcy mówią dokładnie to samo, przed czym przestrzegała Polska. Fala imigrantów z Afryki i Azji stała się dla Niemiec poważnym problemem społecznym, kulturowym i gospodarczym.

Wbrew zapewnieniom kanclerz Angeli Merkel, do Niemiec wcale nie przyjechali ludzie chętni do pracy, a tym bardziej nie są to wykwalifikowani pracownicy, czy specjaliści. Zdecydowana większość żyje na koszt państwa niemieckiego i to się ma skończyć:

Tylko ci imigranci, którzy mogą na stałe utrzymywać się z własnej pracy, powinni mieć szansę na uzyskanie niemieckiego obywatelstwa – oświadczył niemiecki minister sprawiedliwości Marco Buschmann w wywiadzie dla “Welt am Sonntag”.

Co więcej Marco Buschmann reprezentujący lewicową partię FDP przekonuje, że “osoby z transferu uchodźców nie powinny mieć prawa do ułatwionej naturalizacji”. Buschmann naciska także na swoją koleżankę z rządu Nancy Faeser (SPD), aby ta zgodziła się na wprowadzenie zmian do nowej ustawy o obywatelstwie. Nietypowo, jak na lewicowego działacza, brzmi też argumentacja Marco Buschmanna, który uważa, że Niemcy muszą zadbać o własny interes narodowy:

To nie jest bezduszne kryterium; to kryterium rozsądne, odnoszące się w zasadzie do każdego innego kraju imigracyjnego na świecie, który odniósł sukces.

Projekt ustawy zgłoszony przez Nancy Faeser idzie w bardziej liberalną stronę i skraca pobyt w Niemczech konieczny do uzyskania obywatelstwa. Obecnie wszyscy cudzoziemcy muszą przebywać osiem lat na terenie Niemiec, aby uzyskać niemiecki paszport, a nowa ustawa zakłada pięcioletni okres pobytu. Od tej zasady istnieje jeszcze bardziej liberalny wyjątek, mianowicie osoby, które w sposób wyraźny zintegrują się z niemieckim społeczeństwem, będą mogły uzyskać obywatelstwo już po trzech latach pobytu.

Przeciw tym wszystkim pomysłom oponuje niemiecki minister sprawiedliwości i dodatkowo podkreśla, że imigranci muszą “zaakceptować nasze wartości i nasz porządek prawny”,  a “Ci, którzy popełnili poważne przestępstwa, np. motywowane antysemityzmem, nie mają tu miejsca jako obywatele. To trzeba jasno powiedzieć”. Marco Buschmann uważa również, że nielegalni imigranci, którzy naciągają przepisy i usiłują w sposób nieuprawniony nabyć status uchodźcy wojennego, powinni być z Niemiec wydalani:

A każdy, kto nie ma prawa do ochrony jako uchodźca wojenny lub osoba prześladowana politycznie, musi zostać przekazany do swojego kraju ojczystego.

Jeszcze kilka lat temu podobną politykę przypisywano wyłącznie „ksenofobicznej” Polsce, ale jak widać życie uczy pokory i radykalnie zmienia punkt widzenia, gdy bieda, strach albo inne zagrożenia zajrzą w oczy.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!