Mateusz Morawiecki jest politykiem wyjątkowym, ponieważ potrafi wzbudzić negatywne emocje zarówno u wyborców PO, jak i wyborców PiS. Ci ostatni w znacznej części pamiętają, jak Morawiecki, były doradca Donalda Tuska, pozbawił stanowiska premiera Beatę Szydło. Wielu wyborców PiS nie potrafi też zaakceptować proeuropejskiego kursu, jaki obrał Morawiecki i innych zachowań, średnio przystających do poglądów konserwatywnych. Wreszcie ważnym zarzutem jest też to, że Morawiecki ma być kolejną pomyłką kadrową Jarosława Kaczyńskiego, a takich prezes PiS ma na koncie sporo.
Mateusz Morawiecki jest także postrzegany jako polityk o zmiennych poglądach i często mijający się z prawdą, czemu zawdzięcza swój przydomek „Pinokio”. W związku z tą cechą charakteru sporo wypowiedzi premiera przeszło do języka potocznego, ale chyba najbardziej popularna to „wirus w odwrocie”. W 2020 roku Matusz Morawiecki był wyjątkowo surowym premierem i bezpardonowo traktował obywateli, którzy powątpiewali w sens zamykania lasów oraz noszenia maseczek w samochodzie podczas podróży z żoną. Wszystko się nagle zmieniło, gdy rozpoczęła się kampania prezydencka, wówczas padły te słynne słowa:
Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii i to jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już nie trzeba się go bać, trzeba pójść na wybory, tłumnie, 12 lipca. Będą zachowane wszystkie wymogi sanitarne. Wszyscy, zwłaszcza seniorzy, nie obawiajmy się. Idźmy na wybory. To ważne, żeby móc kontynuować tę sprawiedliwą linię rozwoju – 2020 rok premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu wyborczym w Tomaszowie Lubelskim.
Seniorzy posłuchali premiera, wybrali Andrzeja Dudę na prezydenta, a rząd razem z prezydentem w nagrodę zamknął seniorom cmentarze 1 listopada i zabronił siadać do stołu wigilijnego więcej niż 5 osobom.
Przypomnienie tej historii jest konieczne, aby zrozumieć słowa Mateusza Morawieckiego wypowiedziane w bieżącej kampanii. Wielu Polakom dudnią w uszach złowieszcze frazy: „ruskie trolle”, „ruskie onuce”, „agenci Putina”. Wszystkie te inwektywy Morawiecki i inni politycy PiS kierowali pod adresem krytyków bezrefleksyjnej pomocy dla Ukrainy, przy łagodnie mówiąc, mało zauważalnej wdzięczności Ukrainy. Krytykowany był również Zełeński, który odbudowuje tożsamość narodową Ukrainy na kulcie Bandery. Nie brakowało również ostrzeżeń, że Ukraina jest dla Polski niebezpiecznym rywalem, szczególnie w takiej dziedzinie jak rolnictwo. Wszystkie te głosy były bezlitośnie tępione przez przedstawicieli rządu, aż tu nagle zbiegło się czasie klika nadzwyczajnych wydarzeń.
Ukraina pozwała Polskę do UE za nałożenie embarga na zboże i gdyby tego było mało, Wołodymyr Zełeński niemal wprost nazwał Polskę „ruskim agentem”:
I niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem. Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora – prezydent Ukrainy podczas wystąpienia na forum ONZ.
Po kilku dniach Mateusz Morawiecki postanowił stanowczo odpowiedzieć prezydentowi Ukrainy:
Ale chcę też powiedzieć panu prezydentowi Zełenskiemu, żeby nigdy więcej nie obrażał Polaków, jak ostatnio podczas swojego wystąpienia w ONZ, Polacy nigdy na to nie pozwolą. A obrona polskiego dobrego imienia jest nie tylko moim obowiązkiem i honorem, ale jest także najważniejszym zadaniem rządu Rzeczypospolitej. Będziemy bronić w obecnym kontekście geopolitycznym wszystkich naszych racji i wiemy, jak te racje należy ukształtować – premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu wyborczym z mieszkańcami Świdnika.
Podobieństwo do „wirusa w odwrocie” jest uderzające, pozostaje tylko pytanie, co się stanie po wyborach. Idąc analogicznym do „pandemii” śladem, można podejrzewać obrót o 180 stopni, co oznacza, że Polska nadal będzie, kosztem własnego bezpieczeństwa, wspierać Ukrainę, pomimo braku wdzięczności i serii inwektyw rzucanych przez „naszych przyjaciół”.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!