Foto: Wojciech Radwański

Usunięcie z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku portretów rotmistrza Witolda Pileckiego, o. Maksymiliana Kolbego, a także wielkoformatowej fotografii rodziny Ulmów, wywołało polityczny i historyczny skandal. Wielu polityków, nie tylko z partii PiS, ale również z PSL-u zapowiedziało, że będzie dążyć do przywrócenia wystawy w jej pierwotnym kształcie. Posłowie PiS oświadczyli, że w czwartek złożą projekt uchwały Sejmu zobowiązującej rząd do interwencji w tej sprawie.

Bardzo ostro zareagował też szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, który ostatnio nie ma najlepszych dni i notowań:

Po co coś takiego robić? Czy te wizerunki aż tak przeszkadzały? – Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Polsat News.

Jednocześnie minister zapowiedział, a wręcz się zobowiązał się, że ekspozycję dotyczącą polskich bohaterów przywróci na swoje miejsce. Rzecz jednak w tym, że dyrektor i współtwórca Muzeum II Wojny Światowej prof. Paweł Machcewicz, całkowicie zignorował stanowisko Władysława Kosiniaka-Kamysza. Na krótkie pytanie, czy eksponaty rzeczywiście ponownie pojawia się na wystawie, równie krotko i dosadnie odpowiedział: “oczywiście, że nie”. Takie oświadczenia zwykle nie biorą się znikąd i skoro pan prof. Paweł Machcewicz niemal ośmieszył ministra, to znaczy, że ma wyżej postawionego mocodawcę i nietrudno się domyślić kim on jest.

Dyrektor muzeum nie podał ani jednego racjonalnego argumentu, który przemawia de facto za ocenzurowaniem wystawy. Cała „argumentacja” sprowadza się do tego, „żeby było tak, jak było” i gdzieś już podobne opinie były wyrażane:

To, co się teraz dzieje w MIIWŚ, jest po prostu przywracaniem pierwotnego, oryginalnego kształtu wystawy. A ten kształt został przygotowany przez historyków niezależnie od jakichkolwiek nacisków. Z żadnymi politykami jej nie konsultowaliśmy, a w pracach brali udział nie tylko badacze zatrudnieni w muzeum, lecz także najwybitniejsi znawcy II wojny z Polski i zagranicy, jak choćby Timothy Snyder – fragment wywiadu prof. Pawła Machcewicza dla “Gazety Wyborczej”.

Paweł Machcewicz żalił się też, że jego koncepcja wystawy została zmieniona w 2017 r., pod wpływem politycznych decyzji ministra Piotra Glińskiego, ale zaraz potem sam zaczął uprawiać politykę i to taką, która niewiele ma wspólnego z historią:

Przecież niektóre były wprost ogłaszane przez Jarosława Kaczyńskiego i ministra kultury Piotra Glińskiego. W muzeum przywracana jest po prostu normalność, odtąd to znów będzie wystawa stworzona przez historyków, a nie polityków – odpowiedział Machcewicz, pytany o genezę zmian wystawy, a potem jeszcze raz odniósł się odniósł do stanowiska ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza – (…) pan minister wchodzi w buty PiS po to, by rywalizować z tą partią o konserwatywny elektorat. Uważam, że to nie będzie skuteczne. A wręcz przeciwnie – za odejście od fundamentalnych wartości demokratycznych, które polegają m.in. na poszanowaniu autonomii kultury i nauki, PSL może drogo zapłacić. Przecież właśnie hołdowanie tym wartościom miało wpływ na zdobycie poparcia większości społeczeństwa przez partie polityczne, które 15 października odsunęły od władzy PiS.

Każdemu Polakowi, który chociaż pobieżnie zna historię, takie postaci, jak: Witold Pilecki, o. Maksymilian Kolbe i rodzina Ulmów, jednoznacznie kojarzą się z bohaterską postawą w czasie II Wojny Światowej. Wprawdzie komuniści w czasach PRL próbowali wymazać z kart historii rotmistrza Pileckiego i o rodzinie Ulmów też w szkołach nie uczono, ale już o. Maksymiliana Kolbe nawet peerelowska wersja historii szanowała.

Pan prof. Paweł Machcewicz może 1000 razy powtórzyć, jakim jest apolitycznym naukowcem, ale prawda jest taka, że jest politykiem uprawiającym historyczną szarlatanerię. W jego wypowiedziach wprost wybrzmiewa, że nie będzie czcił pamięci „pisowskich bohaterów”, a to już jest bardzo niebezpieczny poziom fanatyzmu i czystej głupoty.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!