Foto: Twitter fot. fakt.pl

Robert Mazurek, jak wielu innych redaktorów, słynie z uniwersalizmu, potrafi pracować w kilku redakcjach i jednocześnie krytykować ich właścicieli. Tak było w przypadku „Rzepy” pod zarządem Hajdarowicza, przyjaciela politycznego Donalda Tuska i tak jest, a właściwie już też było z mediami publicznymi pod zarządem Lichockiej i Czabańskiego. Po dwóch latach pobierania wypłat od „pisowskich mediów” Robert Mazurek publicznie zapłakał z powodu zerwania umowy z Polskim Radiem.

Rozżalenie redaktora Mazurka było tak wielkie i epickie, że nawet sięgnął do historii Francji, żeby podziękować pani Prezes Agnieszce Kamińskiej za współpracę:

Prezes Agnieszka Kamińska zerwała moją umowę. Poszło oczywiście o politykę (…) We Francji nazywano takie postaci kreaturami, ale nie podejrzewam pani Kamińskiej, by znała historię Francji, więc pozostańmy przy określeniu prezes – Robert Mazurek na portalu Twitter.

Głos w sprawie zabrała też pani rzeczniczka Polskiego Radia Monika Kuś, która nie była dłużna panu redaktorowi:

Umowa o współpracy z red. Robertem Mazurkiem była zawarta przez Program Drugi na czas określony i wygasa z końcem grudnia br. Polskie Radio nie widzi możliwości jej kontynuowania z osobą, która z jednej strony pobiera honoraria wypłacane ze środków publicznych, a z drugiej — atakuje media publiczne właśnie za sposób ich finansowania, zarazem je zniesławiając (np.: w swojej porannej rozmowie w RMF z dnia 13 grudnia 2022 r.) – rzeczniczka PR Monika Kuś, dla portalu wirtualnemedia.pl.

We wspomnianej audycji gościem był poseł PiS Rafał Gontarz, a redaktor Mazurek pobierając pensję z Polskiego Radia, czyli mediów publicznych, wyrzucał gościowi, że za przekazane 2,7 mld zł można było: “kupić ponad 200 dronów Bayraktar, wybudować ponad 10 tys. mieszkań o powierzchni 50 m kw. lub postawić kilka szpitali”.

Redaktor Robert Mazurek prawdopodobnie połączył kropki w nieciekawy dla siebie obraz, ale doświadczanie pomogło mu wybrnąć z tej ciężkiej sytuacji. Pan Mazurek starym zwyczajem celebrytów, polityków, ekspertów i panów redaktorów, profilaktycznie i prewencyjnie nazwał hejterami wszystkich ewentualnych krytyków jego dwuznacznie moralnej postawy.

Zapewne zaraz usłyszę, że łkam nad utraconymi zarobkami. Otóż, drodzy hejterzy, stawki w Polskim Radiu były najniższymi za jakie gdziekolwiek pracuję i ani dla kasy, ani dla sławy nie przyjąłem propozycji Dwójki. Obecne władze radia nie tylko tego nie rozumieją.

Wyraźnie widać, że sprawa „jest polityczna” i pan redaktor pracował za grosze, które z obrzydzeniem przyjmował na konto, chociaż można było te grosze w myśl zasady „każdy grosz się liczy”, przekazać szpitalom albo na Bayraktary.

Panie redaktorze! Proszę się nie martwić polityką i politycznymi decyzjami, proszę z dumą spojrzeć na swoje CV: redaktor naczelny miesięcznika “Film”, publicysta “Życia” i “Wprost”. współzałożyciel kwartalnika “Fronda”, współpracujący z “Uważam Rze”, “W Sieci”, wPolityce.pl, “Plus Minus”, “Dziennika Gazety Prawnej”, do tego programy telewizyjne i „jutubowe”. No i to wszystko pod rządami: Jaruzelskiego, Wałęsy, Tuska, Kaczyńskiego, Komorowskiego, Dudy, że o Oleksym, Olszewskim i Pawlaku nie wspomnimy. Pan, redaktorze, poradzi sobie w każdym otoczeniu politycznym, zwłaszcza, że z większością polityków regularnie pija pan wina na imieninach i przy wielu innych okazjach.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!