Czym się różni teoretyk od praktyka? Pierwszemu się wydaje, że można wszystko, a drugi się przekonał, że najmniej połowa z teoretycznych rozważań nie ma nic wspólnego z życiowym doświadczaniem. Donald Tusk to teoretyk pełną gębą i nie zmienią tego legendy o malarzu kominów, który wstawał o piątej rano, żeby żona nie miała najmniejszych powodów do zdrady i romansów. Przez całe lata i nawet dwie kadencje pan Donald potrafił teoretycznie przekonywać do spraw i rzeczy, o których praktycznie nie miał bladego pojęcia, ale dziś te same sztuczki kompletnie nie działają.
Po konwencji Koalicji Obywatelskiej w stronę jedynego wodza popłynęło wiele sygnałów ostrzegawczych i to najwierniejsi z wiernych ostrzegali, że „metoda putinowska” jest coraz bardziej żenująca. Niestety albo raczej na szczęście Jacek Żakowski razem ze swoim alarmem utonął w „czystej wodzie” TVP Info. Dalej sprawy potoczyły się same. Premier RP tak się zachłysnął władzą, że zapragnął rządzić nie tylko w „polskim piekiełku” rozdając 800+, ale i zaimponował całemu światu nowa polityką imigracyjną. W taki o to sposób w środku Europy kraj członkowski UE zawiesił procedurę przyznawania azylu. Ostatni raz podobny radykalizm miał miejsce w przypadku „chemicznego kastrowania pedofilów”, a czasie teraźniejszym „alkotubki” rozpijające dzieci dostały za swoje.
I gdy się Donald Tusk świeżo naostrzonymi nożyczkami przymierzał do odcinania politycznych kuponów, wtedy odezwały się do niedawna zaprzyjaźnione siły, czyli widzowie „Zielonej granicy” wyreżyserowanej przez Agnieszkę Holland. Nie po to pani Basia Kurdej-Szatan przechodziła prze piekło „pisowskich” sądów i taką samą gehennę przechodził Władek Frasyniuk, żeby teraz Tusk był Orbanem. Jeszcze 10 lat temu nikt ze znanych i lubianych nie odważyłby się przeciwstawić jednemu wodzowi i jedynej partii, a gdyby do tego stopnia zgłupiał, to wylądowałby z akordeonem na ulicy. W nowych realiach polityk słynący z populistycznych zagrywek nagle stracił instynkt i nie potrafi się odnaleźć, na czym korzystają zniewoleni sympatycy.
Czy z tego rozczarowania polityczną postacią wynika, że Maja Ostaszewska odda głos na Szymona Hołownię, a Maciej Stuhr poprze Konfederację? Podobnych cudów nie wypada się spodziewać, bo łatwo można się ośmieszyć. Jest za to inny problem, który się coraz bardziej uwydatnia. Pizzeria na wrocławskim Jogodnie i kawiarnie serwujące sojowe latte w Miasteczku Wilanów z coraz większym przerażeniem patrzą na odpływ klientów. Kolejek przed tymi lokalami i tym bardziej urnami w tych dzielnicach w najbliższych wyborcach spodziewać się nie należy, a Donald Tusk najlepiej wie dlaczego nastąpiła tak radykalna zmiana nastrojów.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!