Publiczne wypowiedzi Donalda Tuska można podzielić na dwie zasadnicze grupy, w pierwszej grupie znajdują się odpowiedzi błyskawiczne, w drugiej niekończące się kluczenie wokół pytań. Tak się składa, że Donald Tusk błyskawicznie udziela odpowiedzi, gdy trzeba wskazać winę PiS, Jarosława Kaczyńskiego albo TVP Kurskiego. Znacznie gorzej to wygląda, gdy chodzi o kluczowe sprawy dla Polaków i Polski.
Od wielu miesięcy, a nawet lat, Tusk odpowiada, czy on sam i jego partia popierają, czy też sprzeciwiają się budowie CPK i nikt nie wie, jaka jest ostateczna odpowiedź. Do dziś nie ma też jasnego stanowiska premiera Polski, czy i jakie elektrownie atomowe powstaną w czasie rządów „kolacji 13 grudnia”. Obie te sprawy byłby rekordzistkami w długości kluczenia wokół najistotniejszych pytań, gdyby nie niemieckie reparacje. W tej kwestii Donald Tusk po raz kolejny usłyszał pytanie, tym razem podczas wspólnej konferencji prasowej z kanclerzem Niemiec, która odbyła się 12 lutego 2024 roku w Berlinie. Dziennikarz zapytał wprost, czy Polska będzie domagać się od Niemiec reparacji za II Wojnę Światową. Donald Tusk udzielił następującej wypowiedzi, bo w żadnym razie nie można tego nazwać odpowiedzią:
W sensie formalnym, prawnym, międzynarodowym kwestia reparacji została zamknięta wiele lat temu (…).Kwestia moralnego, finansowego, materialnego zadośćuczynienia nigdy nie została zrealizowana — nie z winy kanclerza Scholza i nie z mojej winy. To jest zawsze dobry temat do dobrej rozmowy, ale inaczej niż moi poprzednicy, będę szukał wspólnie z kanclerzem Scholzem takich form współpracy, które z przeszłości nie uczynią jakiegoś fatum, które by ciążyło nad naszymi relacjami.
Przedstawione przez premiera Polski stanowisko, to ten rodzaj dyplomacji, w którym chodzi o to, żeby nie było wiadomo o chodzi. Przeciętny odbiorca takiego komunikatu nie jest w stanie jednoznacznie określić, czego tak naprawdę Donald Tusk oczekuje od Niemiec i w jakim kierunku zamierza iść. Zupełnie inaczej to wygląda w odbiorze prawnym i tutaj nie ma cienia wątpliwości, że polski premier złożył zeznania na korzyść Niemiec, co na wypadek jakiegokolwiek postępowania przed międzynarodowymi trybunałami będzie dowodem gigantycznej wagi. Jest absolutnie wykluczone, aby Donald Tusk nie zdawał sobie sprawy z wagi wypowiedzianych słów. Z pewnością widział, że taki pytanie padnie i przygotował odpowiedź, która pozornie broni polskiego interesu, ale w praktyce jest prezentem dla Niemiec.
Polska realnie może dochodzić swoich roszczeń poprzez arbitraż międzynarodowy lub w postępowaniu przed Trybunałem Karnym w Hadze. W jednym i drugim przypadku, będą brane pod uwagę wyłącznie argumenty prawne, a nie „kwestia moralnego zadośćuczynienia”. W sytuacji, gdy obie strony postępowania publicznie oświadczają, że w sensie prawnym sprawa jest zakończona, to żaden sąd na świecie nie uzna roszczenia. Perfidia Donalda Tuska polega na tym, że powiedział dokładnie to czego oczekują Niemcy, dopiero potem rzucił jakieś górnolotne frazesy, żeby Polakom zamącić w głowie.
Krótko mówiąc, Donald Tusk stał się kluczowym świadkiem strony niemieckiej i zeznał przeciw Polsce. Zarzuty wobec Tuska, że reprezentuje interesy niemieckie, nie polskie, stały się pewnego rodzaju rytuałem, ale dokładnie na tym polega rytuał, że pewne czynności nieustannie są powtarzane. Donald Tusk wielokrotnie występował przeciw interesom Polski i realizował interesy Niemiec, to są fakty, nie opinie, a najbardziej dobitnym tego potwierdzeniem są wczorajsze zeznania w Berlinie.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!