Foto: EastNews

Powiadają ludzie, że polityka jest jak narkotyk i dlatego z polityki bardzo ciężko wyjść, nawet jeśli teoretycznie się z niej rezygnuje. Roman Giertych jest żywym dowodem powyższej tezy i wielokrotnie udowadniał, jak za polityką tęskni, zresztą próbował też do niej wrócić, ale jego start wyborach do senatu okazał się falstartem.

Dlatego też Micenach Giertych robi wszystko, żeby przypominać ewentualnym wyborcom o swoim istnieniu. Do klasyki Internetu przeszły jego popisy i do dziś najbardziej kojarzył się ze „skaczącym Romanem”

Od dziś wszystko może się zmienić, ponieważ Roman Giertych w sobie tylko wiadomy sposób „ustalił”, że partia PiS płaci wszystkim użytkownikom portalu Twitter zawrotną kwotę 10 000 zł za jeden wpis, w którego treści znajduje się przegrana opozycji albo wygrana partii rządzącej. I jest tylko jeden warunek do spełnienia, Użytkownik Twittera musi mieć ponad 10 000 Obserwujących.

Treść wpisu mecenasa Giertycha wzbudziła przewidywalne reakcje, większość komentujących bez litości wykpiła autora kuriozalnego komentarza i wcale nierzadko byli to też przeciwnicy PiS. Co bardziej kreatywni zamieszczali wpisy zgodne z instrukcją i czekali na przelewy. Poważnych odniesień do rewelacji Romana Giertycha, pod którymi podpisaliby się poważni ludzie, nie spotkaliśmy. Patrząc na to z boku szybciej można dojść do wniosku, że PiS płaci tylko jednemu użytkownikowi portalu Twitter z 10 000 Obserwujących i jest nim Roman Giertych. Takiej reklamy partii rządzącej i antyreklamy opozycji niewiele osób publicznych jest w stanie dostarczyć.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!