Rozmowy koalicyjne nadal trwają, kolejne i ewentualne terminy podpisania umowy są podawane przez media, ale niekoniecznie potwierdzane przez koalicjantów. W takich okolicznościach wypada przypomnieć rosyjskie powiedzenie: „biez wodki nie razbieriosz”, czyli w polskim tłumaczeniu: „bez wódki nie zrozumiesz”. Być może dlatego negocjacje trwają tak długu i nie widać spodziewanego efektu, bo rozmowy prowadzone są na sucho? Na szczęście dla przyszłej koalicji pojawiła się nadzieja, że ta przeszkoda szybko zostanie usunięta.
Michał Kołodziejczak to z pewnością jedna z barwniejszych postaci, jaka ma szansę znaleźć się w nowym rządzie, ale test to również polityk znany z wielu sprzecznych zachowań i pomysłów. Raz był eurosceptykiem, innym razem euroentuzajstą, przez długi czas krytykował Donalda Tuska, by w końcu zostać jego politycznym przyjacielem. Skąd takie wahania nastrojów? Na to pytanie trudno odpowiedzieć, ale można szukać podpowiedzi w najnowszym pomyśle Kołodziejczaka, który jednocześnie może posłużyć jako katalizator rozmów koalicyjnych. Szef Agrounii zaproponował legalizację pędzenia bimbru! Na razie nikt nie wie, czy ten postulat trafi do umowy koalicyjnej, ale wszystko wskazuje na to, że Michał Kołodziejczak traktuje sprawę bardzo poważnie, podobnie jak swoją kandydaturę na ministra rolnictwa:
To byłoby to najbardziej profesjonalne ministerstwo rolnictwa spośród wszystkich – zaprwnił w programie “Super Expressu”.
Jak w praktyce pan Michał wyobraża sobie wdrożenie produkcji popularnego napoju pokrzepiającego ciało i umysł? W wywiadzie udzielonym portalowi wyborcza.biz przyszły minister rolnictwa kreśli następujące ramy i normy produkcji:
Dawniej tzw. księżycówka była ważnym elementem naszego kulturowego krajobrazu, który kojarzył się z tajemnicą, przekraczaniem norm, wolnością od państwa. No i była powodem do dumy tak jak nalewki, z których Polacy dawniej słynęli. Jestem za uwolnieniem prawa do produkcji na własne potrzeby, ale oczywiście na zdrowych zasadach. Tylko bezpieczne ilości i – jak jeszcze raz podkreślam – na własny użytek.
Najwięcej kontrowersji mogą budzić dwa punkty: „na własny użytek” i „bezpieczna ilość”. Ludzie na wsiach są gościnni i nie mają takich problemów, jak miastowi, dlatego do lustra raczej nie piją. Wprawdzie sama idea pędzenia bimbru zawsze wiązała się z anonimowością i konspiracją, ale spożycie to już coś zupełnie innego. Co do „bezpiecznej ilości” trudno pokusić się o wyznaczenie racjonalnych granic, wiadomo jedynie, że pół litra na trzech nijak się nie da uczciwie podzielić. Na szczęście Michał Kołodziejczak, jako mieszkaniec wsi, dostrzega te zagrożenia i uzupełnia plany produkcji filozofią wolnościową połączoną z egzystencjalizmem i codziennością rolniczego znoju:
Chodzi też o pewien rodzaj wolności – robienia u siebie w gospodarstwie, co kto chce. To jest podmiotowość dla rolnika. A ona w ostatnim czasie była Polakom zabierana, nawet w bardzo podstawowych rzeczach. Jestem więc za tym, by w zakresie alkoholu na własny użytek uwolnić rolników.
Gdyby na stole koalicyjnym pojawiły się „rozsądne ilości” bimbru wyprodukowanego „na własny użytek”, to prawdopodobnie znacznie szybciej zaczęlibyśmy żyć w „wolnej Polsce”, w której będziemy siedzieć.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!