Foto: Screen TVN24

Wiadomo, że w skrajnych emocjach myślenie albo się całkowicie włącza albo jest bardzo ograniczone, dlatego zawsze i wszędzie warto wziąć głęboki oddech i postarać się o przywrócenie funkcji mózgu. Gdy Putin wystrzelił pierwsze rakiety w kierunku Kijowa i innych ukraińskich miast, to nie osiągnął żadnego sukcesu militarnego, ale zdobył gigantyczną przewagę psychologiczną. Polskę nie tylko ogarnęły skrajne emocje, ale pełna histeria.

Porównanie ataku na Ukrainę do II WŚ były na porządku dziennym, do tego dochodziły wizje wojny atomowej. Przyjmowaliśmy miliony Ukraińców be żadnej kontroli, gros z nich nie widziało ani jednej rakiety, za to od razu zobaczyło darmową komunikację publiczną, służbę zdrowia, 500+, wikt i opierunek. Polacy przyjmowali pod swój dach „braci Ukraińców” i nie liczyli się z żadnymi kosztami, dość powiedzieć, że pierwszy raz w historii Polski większość społeczeństwa krzyczała, że chce paliwa nie po 5, ale po 10 złotych. Takie reakcje i postawy społeczne dało się jeszcze jakoś wytłumaczyć w pierwszych dniach i tygodniach, wiadomo szok i wspomniane emocje. Gorzej, że ten stan utrzymywał się przez wiele miesięcy i nawet lat, chociaż napięcie nieco spadało.

Po trzech latach gołym okiem widać, że w polityce nie ma przyjaciół i sentymentów. Ukraina pomimo gigantycznej pomocy otrzymanej od Polski nie wyrywa się z gorącymi podziękowaniami, ale ciągle oczekuje więcej i więcej. I to nie wszystko, bo prócz niepohamowanego apetytu mamy do czynienia z czymś, czego inaczej niż bezczelnością nazwać się nie da. Wypowiedzi Dymytro Kułeby, byłego szefa MSZ Ukrainy, o tym, że Lubelszczyzna i Podkarpacie to de facto ziemie ukraińskie, czy powszechne relatywizowanie ludobójstwa na Wołyniu, to tylko pierwsze z brzegu przykłady ukraińskiej bezczelności. Absolutnym liderem w tej dziedzinie jest sam prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Ostatnia wizyta Zełenskiego w Polsce to cały zbiór aroganckich zachowań od lekceważenia zbrodni wołyńskiej, przez żądanie odnowienia pomników UPA, aż po próbę ingerencji w polskie wybory prezydenckie:

Jeżeli Ukrainy nie będzie w Unii i nie będzie w NATO (…), to wtedy pan Nawrocki powinien już zacząć ćwiczyć, bo może się okazać, że będzie musiał wziąć broń do ręki – Wołodymyr Zełenski w wywiadzie udzielonym polskim mediom podczas wizyty w Warszawie.

W ostatnim czasie wybuchło wiele afer związanych z dezercjami i korupcją w ukraińskiej armii, a także ucieczkami młodych Ukraińców przed mobilizacją. Polska próbowała sformować ukraiński legion, bo w naszym kraju przebywa co najmniej kilkaset Ukraińców zdolnych do walki z Putinem, niestety chętnych zabrakło. Wołodymyr Zełenski w czasie wizyty w Polsce powinien używać tylko trzech słów: dziękuję, proszę, przepraszam. Dziękuję Polsce za pomoc, proszę Polskę o pomoc, przepraszam Polskę za ukraińskie ludobójstwo na Wołyniu. Polska z kolei powinna wysłuchać tylko słów wdzięczności i przeprosin, natomiast dalsze prośby całkowicie zignorować.

Czas najwyższy wyjść ze spirali emocji i pustych haseł, a zacząć dbać o własne interesy. Z Ukrainą nie łączy nas praktycznie nic, poza sąsiedztwem z agresywną Rosją, w pozostałych obszarach od historii przez gospodarkę, aż po członkostwo w międzynarodowych strukturach mamy całkowicie sprzeczne interesy. W interesie Polski, bez względu na bardzo ważną kwestię związaną z Wołyniem, nie leży członkostwo Ukrainy w UE, ponieważ Ukraina stanowi realne zagrożenie dla polskiego rolnictwa i całej gospodarki. Tak surowej odpowiedzi Karol Nawrocki udzielić nie może, ale w takim tonie powinien użyć stanowczej dyplomacji.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!