Rzutem na taśmę w stawce wyborczej pojawił się blok pod atrakcyjną nazwą Bezpartyjni Samorządowcy. Formacji tej udało się zarejestrować komitet i wystawić kandydatów we wszystkich okręgach wyborczych do Sejmu i do tego 40 kandydatów w wyborach do Senatu, co jest nie lada wyczynem, jak na bliżej nieznany byt polityczny. Co więcej notowania Bezpartyjnych Samorządowców zaczęły się też pojawiać w ogólnopolskich sondażach i w tej chwili jest to około 3% poparcia.
W przypadku takich cudownych objawień przeważanie ukryty jest jakiś haczyk i bardzo proste wyjaśnienie. Czy ta reguła dotyczy Bezpartyjnych Samorządowców? Jak najbardziej i w całej rozciągłości! Przede wszystkim nie jest to żadna nowa siła polityczna, ale starzy wyżeracze i to tacy, którzy potrafili zabetonować lokalne układy polityczne. Liderem formacji jest Robert Raczyński niezatapialny prezydent Lubina. Raczyński po raz pierwszy pełnił tę funkcję w latach 1994-1998, a potem nieprzerwanie od 2002 roku do dziś. Robert Raczyński to też aktywny polityk, karierę rozpoczął w 1990 roku w PCHD, później należał do AWS i Komitetu Rafała Dutkiewicza.
W 2014 roku Robert Raczyński był jednym z założycieli ruchu Bezpartyjni Samorządowcy, który powstał po to, aby zapewnić starym działaczom miejsc w sejmiku dolnośląskim i 4 miejsca udało im się zdobyć. Jednym z radnych została Paweł Kukiz, przyszła gwiazda polskiej polityki. W 2015 roku to Bezpartyjni Samorządowcy organizowali i finansowali kampanię prezydencką Pawła Kukiza, Raczyński z żoną wyłożyli nawet własne pieniądze na te cel. Zresztą całe finansowanie w głównej mierze na tym polegało, na zrzutkach lokalnych polityków z rodzinami. Po wyborach prezydenckich, które zakończyły się spektakularnym sukcesem Kukiza, bo za taki trzeba uznać blisko 21 procentowe poparcie, drogi Raczyńskiego i Kukiza się rozeszły. W efekcie to Kukiz wprowadził swoją partię do Sejmu, a Bezpartyjnym Samorządowcom nie udało się nawet zbudować ogólnopolskiej listy.
Dziś ten sam blok ze wszech miar polityczny, znów udaje Bezpartyjnych Samorządowców, ale tym razem mają upragnioną ogólnopolską listę do Sejmu i częściowo do Senatu. Oprócz Roberta Raczyńskiego w „bezpartyjnym” ruchu znajdziemy takie osoby, jak: Cezary Przybylski marszałek województwa dolnośląskiego, Damian Stawikowski, prezes Kolei Dolnośląskich, czy Maciej Bluj, były wiceprezydent Wrocławia i pełnomocnik wojewody. Co oznacza start Bezpartyjnych Samorządowców w wyborach i komu może on zaszkodzić? Odpowiedzi na to pytanie najlepiej poszukać u przedstawicieli największych partii. PO nie ma złudzeń, że to przybudówka PiS:
Człowiek Morawieckiego, pełnomocnik Wojewody ds. szpitala tymczasowego we Wrocławiu – decydujący o dziesiątkach milionów bez pełnomocnictw i wynagrodzenia – kandydatem „Bezpartyjnych Samorządowców”. Wiecie już co to za lista! PiS bis❗️Dworczyk układał?❗️https://t.co/jTSqfJBoP0
— Michał Szczerba (@MichalSzczerba) September 6, 2023
PiS niespecjalnie ma ochotę komentować start Bezpartyjnych Samorządowców, ale to wcale nie znaczy, że Michał Szczerba ma rację. Wystarczy spojrzeć na kariery liderów i ich wcześniejsze sympatie partyjne, aby wiedzieć, że to towarzystwo po prostu płynie z nurtem i szuka karier w bieżących układach politycznych. Współpracowali z AWS, PO, Kukizem, PiS i będą współpracować z każdym, kto postawi na stole negocjacyjnym konfitury.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!