Foto: five

Obok znienawidzonej przez polskich kibiców przyśpiewki: „Polacy nic się nie stało”, na szczęście istnieją inne reakcje naładowane dramaturgią, ale opisujące zwycięstwa, nie porażki. „Horror, ale wygrana Polaków”, „Cóż za emocje w zwycięskim meczu Polaków”, „Polacy podnieśli się po dwóch przegranych setach”, „Było ciężko, ale w tibreku Polacy zagrali koncertowo”, „Mordercze spotkanie ze szczęśliwym zakończeniem” . Zwykle takie lub podobne nagłówki pojawiają się w polskich mediach, po wygranych polskich sportowców i tak też było wczoraj, gdy polscy siatkarze, w rzeczywiście morderczym meczu, pokonali drużynę USA 3:2 (25:20, 27:25, 21:25, 22:25, 15:12. Wygrana dała awans polskiej drużynie do półfinału MŚ odbywających się w Polsce i Słowenii, tam zmierzą się z Brazylią.

W komentarzach pomeczowych, jak zwykle zresztą, pojawiły się oceny poszczególnych graczy i tym razem za bohatera uznano Aleksandra Śliwkę, który dotąd był najczęściej i najostrzej krytykowanym zawodnikiem reprezentacji. Krytyką nie przejmował się trener Nikola Grbić i konsekwentnie stawiał na Śliwkę, a ten odwdzięczył się rewelacyjną grą. Przez całe spotkanie Śliwka znajdował się w centrum uwagi amerykańskich zawodników, 39 razy był atakowany zagrywką, w rewanżu 21 razy atakował przy siatce i 13 razy serwował. Zawodnik po meczu odniósł się do wcześniejszych negatywnych ocen pod jego adresem:

Co ja mogę powiedzieć? Ja robię swoje. Tak jak powtarzałem wcześniej – najważniejsze dla mnie jest to, co się dzieje wewnątrz drużyny. Trener i drużyna we mnie wierzą. Tak samo ja wierzę w każdego zawodnika – i w tego, który gra, i w tego, który nie gra. Wy dokładnie nie widzicie, co się dzieje wewnątrz naszej drużyny. Trener stawia na takich zawodników, a nie innych, a my mamy niesamowitą głębię składu. Myślę, że to widać od początku turnieju.  

Za swoją grę w meczu z USA Śliwka zebrał wyłącznie pochwały, ale chyba największym wyrazem uznania był gest kapitana polskiej drużyny. Po ostatnim zwycięskiej piłce, którą oczywiście zagrał Aleksander Śliwka, do swojego kolegi z zespołu podbiegł Bartosz Kurek, po czym objął go i wskazał kibicom nazwisko na jego koszulce. Gest kapitana został odebrany jednoznacznie, jako wskazanie głównego bohatera i najlepszego zawodnika meczu.

W sporcie zdarzają się różne sytuacje, ale taka raczej należy do rzadkości, bo zawodnicy rywalizują nie tylko z przeciwnikiem, rywalizują również między sobą. Bartosz Kurek uznał, że zwycięzcą wewnętrznej rywalizacji, która jednocześnie dała zwycięstwo polskim siatkarzom, był Aleksander Śliwka, kapitan reprezentacji potwierdził to pięknym gestem i własnymi słowami:

Aleksander Śliwka dużo się nasłuchał i naczytał, a w czwartek wygrał nam mecz. Był najlepszy na boisku, skończył piłkę meczową. Gratulacje dla niego!

I w tym przypadku znana zasada sprawdziła się w 100%.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!