Foto: PAP / Leszek Szymański

Internetowy barometr wskazujący na tak zwane „przegięcie pały”, jest narzędziem precyzyjnym, niezawodnym i wielokrotnie przetestowanym i dokładnie tak zadziałał w sprawie zawieszenia dziennikarza sportowego Przemysława Babiarza. Oczywiście do pomiaru nie wliczamy fanatyków, chociaż nawet Tomasz Lis w swoim komentarzu utrzymanym w duchu minionych czasów uznał, że wina była, ale kara jest zbyt surowa.

Odstępstwa zawsze się zdarzają, ale zdecydowana większość użytkowników Internetu „stoi murem za Babiarzem”, nawet jeśli wypomina mu pracę w TV Kurskiego. Prócz tej dość oczywistej postawy społeczności internetowej, można wyróżnić kilka zaskakujących reakcji, które przyszły z nieoczekiwanej strony. Chyba niewielu się spodziewało, że jednoznacznie zdeklarowany politycznie Jakub Wojewódzki będzie bronił Babiarza, wprawdzie w nieco asekuracyjnym stylu, ale to i tak jest znamienny wpis w kontekście całej sprawy.

W żadną dyplomacją nie bawiła się za to Anna Maria Żukowska, szefowa klubu „Lewicy”, która nawiasem mówiąc słynie z dosadnych wypowiedzi.

Wypowiedź Żukowskiej jest o tyle ciekawa, że to w końcu przedstawicielka najświatlejszego odłamu lewicy z całym pakietem postępowości, a dla takich wyznawców Lehnon i jego „Imagine” jest świętością na poziomie „Międzynarodówki”. Skala reakcji i postaci broniące Przemysława Babiarza i jednocześnie krytykujące karygodne zachowanie władz TVP, pokazują jakiego politycznego bałaganu narobiły „wolne media”. Trudno też dać wiarę, że decyzja o zawieszeniu dziennikarza nie była konsultowana politycznie, takie rzeczy nigdy się w TVP nie zdarzały, obojętnie jaka ekipa rządziła, telewizja publiczna zawsze była upolityczniona.

Oznacza to tyle, że cały wstyd i bałagan spada na głowę rządu, w tym szczególnie Donalda Tuska, bo on z pewnością mógł zdecydować o karze dla Babiarza, jak również może spowodować jego odwieszenie. Rzecz w tym, że Donald Tusk milczy od prawie tygodnia, co większość obserwatorów wiąże z inną aferą, mianowicie zatrudnieniem ukraińskiej asystentki z nieciekawym życiorysem i publikacjami w Internecie. Taka strategia nie może jednak trwać wiecznie i wcześniej, czy później premier rządu będzie musiał odpowiedzieć na bardzo trudne pytania, a dobrych odpowiedzi tu nie ma.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!