Należałoby zacząć od definicji populizmu, żeby w całej rozciągłości zrozumieć dlaczego niecałe dwa tygodnie po powodzi, w kraju ogarniętym pełnym chaosem prawnym, problemem numer jeden, zdefiniowany przez drugą osobę w państwie, jest sprzedaż alkoholu w saszetkach. Definicję populizmu każdy może sobie odczytać w dowolnym słowniku, czy na popularnej Wikipedii, ale wystarczy posłuchać wypowiedzi marszałka rotacyjnego Szymona Hołowni i wszystko jest jasne.
Zanim się wsłuchamy w populizm marszałka warto przywołać obowiązujące Polsce prawo, w tym celu zajrzyjmy do ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi:
Art. 15. [Zakaz sprzedaży i podawania napojów alkoholowych osobom nietrzeźwym, nieletnim lub na kredyt]
1. Zabrania się sprzedaży i podawania napojów alkoholowych:
1) osobom, których zachowanie wskazuje, że znajdują się w stanie nietrzeźwości;
2) osobom do lat 18;
3) na kredyt lub pod zastaw.
2. W przypadku wątpliwości co do pełnoletności nabywcy sprzedający lub podający napoje alkoholowe uprawniony jest do żądania okazania dokumentu stwierdzającego wiek nabywcy.
Ostatnio w Polsce słyszymy przedziwne komentarze prawne o nieistniejących sędziach i sądach, o Prokuratorze Krajowym, który rzeczywiście nie istnieje, ale powyżej przywołany przepis jest jasny i powszechnie znany. Krótko mówiąc dzieciom nie wolno sprzedawać alkoholu i oczywiście zakaz ten obowiązuje powszechnie, bez względu na to jak alkohol jest opakowany. Tymczasem pan Szymon Hołownia tak oto zagrzmiał, gdy się dowiedział, że w dyskontach sprzedaje się alkohol w tubkach:
Na pierwszy rzut oka rzeczywiście można uznać, że ważniejszych problemów w Polsce nie ma, w dodatku chodzi o zdrowie dzieci, które zaraz będą się upijać „alkotubkami”. Idealny problem do rozwiązania dla polityka, dlatego koniecznie trzeba zwołać posiedzenie Sejmu i ustawowo zakazać sprzedaży alkoholu w tubkach. W identyczny sposób politycy „chemicznie kastrowali pedofilów” i walczyli z „dopalaczami”. Rzecz w tym, że żaden z tych problemów nie został rozwiązany, ale za to państwo polskie udowodniło swoją słabość.
Bez wątpienia mamy do czynienia z brutalną i nieetyczną formą marketingu, którą zastosował producent alkoholu, ale takie działania niestety są normą i jak powstanie ustawa o zakazie sprzedaży alkoholu w tubkach, to następnym pomysłem będą kolorowe puszki przypominające „energetyki”. W takich krajach jak Francja, czy Włochy sprzedaje się wino w kartonach podobnych do soków owocowych, czy mleka i tamtejsi politycy ustaw nie piszą. Jest to typowy problem społeczny i kulturowy, który na tym poziomie powinien być rozwiązany.
We współczesnym świecie myślenie jest wypierane przez aplikacje, zatem sprzedaż alkoholu w tubkach to dobry test na inteligencję, a nawet czujność rodziców, bo wszystkich zagrożeń ustawowo zlikwidować się nie da. Sami klienci, w tym rodzice, najzwyczajniej w świecie mogą doprowadzić do tego, że firma produkująca te specyfiki bardzo szybko zmądrzeje. Bojkot konsumencki, to jedna ze skuteczniejszych metod, której producenci boją się jak diabeł święconej wody, a jak się za sprawę wezmą politycy, to firma może zacząć liczyć zyski ze wzrostu sprzedaży, po darmowej reklamie.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!
No cóż, reklama, a w tym przypadku jojczenie polityk(a)ów, dźwignią handlu. Serio, pierwszy raz usłyszałem o alko w tubkach po występie marszałka rotacyjnego. Uważam, że: niech się kiszą we własnym sosie. Hak im w smak. Szkoda nerwów i klawiatury. Mądry, rozsądny człowiek nie będzie sięgał po byle co i się tym truł…