Dziś odbyło się przedziwne posiedzenie polityków koalicji rządzącej i zespołu biznesmena Rafała Brzoski, który przyjął wyzwanie rzucone przez Donalda Tuska. Rzecz dotyczy mitologicznej deregulacji, czyli smoka, z którym Donald Tusk walczy od 2005 roku. Pierwszy deregulacyjny program Platformy Obywatelskiej przygotowany właśnie na wybory 2005 roku brzmiał: „TRZY x 15%”. W tym krótkim haśle zawierało się uproszczenie podatków, a 15% było przypisane do CIT, PIT i VAT. Oczywiście nic z tego nie wyszło, jedynie złośliwi przypominają, że zamiast TRZY x 15%, Donald Tusk wprowadził raz 23%, czyli podniósł podatek VAT.
Kolejną cudowną deregulacją miało być „okienko piętnastominutowe”, pomysł tak ambitny, jak powtórne wynalezienie koła. Tym razem chodziło o możliwość zarejestrowania działalności gospodarczej w jednym okienku i czasie nie przekraczającym kwadransa. Gdy po kilku latach pomysł w końcu wdrożono, to się okazało, że po pierwsze rejestracja firmy i tak się nie skróciła, bo „Panienka z okienka” musiała przesłać dokumenty do innych okienek, a po drugie chętni w kolejkach się nie ustawiali, aby kolejny raz zakładać wcześniej założoną działalność gospodarczą. Walka ze smokiem deregulacji skupiała się efekciarskim połyskiwaniu zbroją, co w końcu znudziło gnębiony biurokracją lud i wtedy do boju ruszyła „Komisja Nadzwyczajna „Przyjazne Państwo” do spraw związanych z ograniczaniem biurokracji”.
Na czele komisji stanął Janusz Palikot, ten sam „biznesmen”, który teraz ma postawione zarzuty w związku z doprowadzeniem do bankructwa swojej firmy zajmującej się produkcją alkoholu. Na papierze komisja przedstawiła 152 projekty z czego 88 zostało uchwalonych, ale do dziś nikt nie wie, w jaki sposób tez zmiany przyniosły ulgę obywatelom. Dzisiejsze dwugodzinne posiedzenie przedstawicieli rządu z zespołem Rafała Brzoski, to sentymentalna podróż, pojawiały się takie same słowa i opisy przyrody, które znamy od 20 lat, nie zabrakło też magicznych liczb, między innymi ponad stu regulacji zmierzających do deregulacji. Nad wdrożeniem tych błogosławionych rozwiązań pracują też wybitni legislatorzy, co oznacza, że zespół przygotowuje szereg nowych przepisów, żeby znieść stare przepisy.
Przy najlepszej wierze, czy nawet naiwności, trudno się spodziewać, żeby cała ta akcja przyniosła pozytywne efekty. Jeśli z ust twórców deregulacji słyszymy, że ich projekty są spisane w formie prelegislacyjnej, cokolwiek to oznacza, to każdy normalny człowiek wie, że znów politycy z biurokratami i biznesmenami żyją w swoim świecie i posługują się swoim żargonem. Na dowód można przywołać jedno z większych kuriozów, jakie padło w czasie rozmów brzmiało: „wprowadzimy domniemanie niewinności podatnika”. Budowa drzwi do losu byłaby bardziej sensowna, choćby z tego powodu, że w Polsce domniemanie niewinności to gwarantowane przez konstytucję i kodeksy podstawowe prawo obywatelskie. Dlaczego podatnik miałby korzystać z osobnego domniemania niewinności nikt nie wyjaśnił, ale brzmi atrakcyjnie, to po co drążyć.
Oprócz wymienionych okoliczności i osobliwości uwagę zwraca też kalendarz działań. Otóż tak się dziwnie stało, że prace nad deregulacjami potrwają do połowy maja i wówczas do Sejmu wpłyną pierwsze projekty ustaw. Połowa maja to termin pierwszej tury wyborów prezydenckich i o żadnym zbiegu okoliczności nie może być mowy. Donald Tusk kolejny raz w okresie wyborczym obiecuje gruszki na wierzbie, TRZY x 15%, 100 konkretów na 100 dni rządów i 100 deregulacji na pierwszą turę wyborów. Skończy się to wszystko jak zawsze albo i jeszcze „lepiej”, ale przecież dokładnie o to chodzi, żeby cały czas coś się działo zamiast zmieniało.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!